wtorek, 10 czerwca 2008

stare i nowe, czyli rewolucja

Oto pierwszy wpis z nowej dziupli I nowego komputera. Nie opanowalam jeszcze na nim polskich literek, to I wpis bedzie bez ogonkow. Niejako symbolicznie przy tym – o rewolucji w czytelnictwie, czyli Kindle wymiata.
Wyglada na to, ze predzej czy pozniej trzeba bedzie sie zaopatrzyc w Kindle – elektronicznego czytacza ksiazek. Ponizej bedzie kilka linkow do artykulow, ktore wtoczyly mi sie dzisiaj do nowego komputera w pracy poprzez subskrypcje do wiesci zwiazanych z redakcyjna branza. Zaczelo sie od podstepnego tytulu implikujacego, ze zniknie papier – a to przeciez dla mnie esencja grozy! I tak od linka do linka przelecialam szybko kilka tekstow, ale musze do nich wrocic I poczytac dokladniej.
Kindle widzialam na stronie Amazon, ale jakos nie zwrocilam uwagi. A okazuje sie, ze bedzie to niesamowite urzadzenie umozliwiajace nie tylko czytanie ksiazek (zakupionych tanio z Amazonu, albo z innych miejsc, albo sciaganych za darmo) – ale tez prenumeraty rozmaitych czasopism (lacznie z zagranicznymi), granie muzyczki… moze zatem zaczekam z zakupem grajownika I bede miec dwa w jednym :D Ustrojstwo ma tez slownik, przegladacz internetu (bez Flasha, ale kto wie – minie pare lat i…) Do tego nie trzeba miec komputera, zeby kupic ksiazke – bedzie dzialalo wszedzie, gdzie siegaja komorki Sprintu. Nie trzeba szukac hot-spotu. Nie ma sie tez co martwic, jesli sie Kindla zgubi albo chce wymienic model, bo wszystko jest zapisane na serwerze, lacznie z “zakladka” na ostatniej przeczytanej kartce.
Przed zakupem ksiazki bedzie mozna przeczytac kawalek za darmo. Mozna tez sobie robic notatki, zaznaczac “pisakiem” – I to wszystko tez jest na serwerze.
Ladowanie trwa dwie godziny, a potem na tym pradzie mozna czytac dwa dni. Chyba, ze sie wylaczy funkcje wireless – wtedy wytrzyma tydzien.
Zawsze uwazalam, ze Gutenberg spowodowal niesamowita rewolucje I nawet myslalam sobie, ze fajnie byloby zyc w tamtych czasach. A tu “dawne chwalicie, wspolczesnego nie znacie” – przeciez internet sam w sobie (a moze computer, zeby spojrzec szerzej) to rewolucja rownie znaczaca, o ile nie bardziej. I teraz ten nowy zupelnie format ksiazki – to nawet rewolucja scislej zwiazana z panem G. A to zapewne tylko poczatek.
Z rzeczy calkiem starych: wygrzebalam albumik z japonska grafika. Dlugo siedzial na polce, ostatnio wylazl… I szkieukowa delektuje sie pieknymi dzielami.
Co ciekawe, w jednym z naszych magazynow gdzies od osmiu lat pewna japonska firma ma reklame z wykorzystaniem ilustracji znajdujacej sie na okladce tej ksiazki. Dopiero teraz, po przeczytaniu odnosnego opisu, dotarlo do mnie, ze na tej reklamie sa tez lodzie! I ludzie w lodziach! Tyle, ze w czarno-bialej wersji trudno to dostrzec.
Na fotografie okladki wtrynil sie kot - ostatnio czuje wyjatkowy pociag do ksiazek: na grubym tomie o pieknych miejscach w USA, zakupionym za pol dolca w Sklepie Drugiej Szansy, ostrzy sobie pazury (ktorych nie ma) oraz spi; a dzis interesowal sie japonska grafika.

Najbardziej urzekaja mnie krakobrazy.


Ilustracje "z ludzmi" tez moga zachwycic...

...ale jednak landscape rzadzi.

Tu jest wreszcie wspomniana Fala:

Oraz reklama z fala.

A na zakonczenie – znaczek z Japonii, ktory laczy mi sie z wszystkim powyzszym: z papierem, pisaniem I czytaniem.


Linki o Kindlu itd:

ekindle
dlaczego taka rewolucja
newsweek o Kindlu
amazon o kindlu

papier wielokrotnego uzytku

e-papier raz jeszcze

Brak komentarzy: