Z radością oznajmiam, że mam polskie literki.
W emailu przyszedł dziś artykuł o tym, ze Europejczycy mają zalecenie zmniejszania zużycia papieru, bo zużywają cztery razy tyle, ile wynosi średnia światowa (zdaje się, że na głowę?) Jest nawet specjalna strona, gdzie można się zaoferować z liczbą kilogramów, jakie się zaoszczędzi. Pomyślałam sobie – ee, w Ameryce pewnie jesteśmy o wiele bardziej przyjaźni dla środowiska pod tym względem... Ale z drugiej strony – te wszystkie opakowania, śmieciopoczta, drukarki? lepiej sprawdzę.
No i dokopałam się do następnej strony, na której można sobie sprawdzić rozmaite ziemskie statystyki. Fe, wcale nie wypadamy lepiej! Przygnębiająca sprawa i warta myśli, bo produkcja papieru tworzy o wiele więcej dwutlenku węgla, niż wszystkie samoloty latające dookoła naszej kulki. Jak również zużywa wodę, o ścinaniu drzew nie wspominając.
Zmieniając temat: byliśmy w sobotę u Oli. Miało to być zwykłe kościółkowe spotkanie, a przekształciło się w istną ucztę z całą górą smakowitości, głównie typowo polskich. Dostaliśmy nawet paczki żywnościowe na drogę. Przyniosło mi to myśl, że się lenię w kwestiach kulinarnych. Takie myśli dopadają mnie raz na kilka miesięcy, a w ich rezultacie Tomasz i Pisklak, jako domowe króliki doświadczalne, wystawione są na niebezpieczeństwo testowania Potraw Eksperymentalnych.
Takoż i wczoraj zabrałam się raźno za nowy przepis ściągnięty z internetu. Prościutki niby: rozklepane piersi kurczaka, do środka plasterek sera szwajcarskiego, marynowana papryka, pieprz i ziółka; obtaczamy w mące, przysmażamy na oleju, wyciagnąć, potem do oleju wywar z kurczaka, redukcja, podduszenie powstałych zawijek w tymże płynie.
Pominięto jednak pewne ważne zagadnienie: być może jestem w kuchni całkiem graślawa, ale nie było sposobu, żeby te zawijki się przy przysmażaniu nie rozleciały. Zastopowałam więc proces i obwiązałam je nitkami. Dodatkowo posoliłam te kurczaki przed zwinięciem, choć w przepisie tego nie było. Nie wiem, czy sól ma do nich przeniknąć podczas duszenia, czy jak?
Wyglądają i pachną zachęcająco. Dzisiaj się okaże, czy i walory smakowe są podobne.
A dla Oli powstała karteczka dziękująca:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz