Nie wróciliśmy jeszcze do normy po niedzielnych przygodach kanapkowych. Nie mogę uwierzyć, że jest czwartek, a ja w zasadzie nie jadłam jeszcze w tym tygodniu słodyczy, z wyjątkiem supergorzkiej czekolady w malutkich porcjach. T wyciagnął wczoraj ze schowanka Delicje, a ja nawet nie mogłam na nie patrzeć. Ugotowaliśmy sobie wczoraj garnek ryżu okraszonego Kucharkiem i kto chciał, mógł też skorzystać z sosu borowikowego z torebki. Syntetyk, wiadomo, ale nie mam siły na dłuższy kontakt z produktami żywnościowymi. Nie wiem też, kiedy będę w stanie jeść wędliny – T podobnie, bo ukroił sobie lekkomyślnie maleńki plasterek boczku i nie skończyło się to dobrze.
Dodatkowo podziało mi się coś z węchem – na zakładzie jedna pani rozpyla późnym popołudniem pachnidło o pięknym, cytrusowo-orzeźwiającym zapachu. Bardzo je lubiłam – do wczoraj: po pierwsze, zdawało mi się, że to zupełnie inny zapach, a po drugie przyprawił mnie o mdłości. Na szczęście był już koniec dnia, więc się szybko ewakuowałam.
Odwołaliśmy też wycieczkę do Missouri planowaną na długi weekend – raz, że jesteśmy jeszcze wątli i nie ma sensu się tłuc gdzieś kawał drogi, żeby potem leżeć w jakimś motelu i umierać. Dwa, że T wypada podgonić pracę... I takie oto skomplikowane skutki może przynieść nieopatrzna wizyta w Popeyes! Zdumiewające, że objechaliśmy bez kłopotów zdrowotnych dzikie kraje, Gwatemalę czy Belize, gdzie człowiek od samego oddychania miał się nabawić malarii, cholery i duru brzusznego, a tu w centrum cywilizacji można się tak urządzić.
Wieczorem leżymy zwiędli, a tyle jest rzeczy do zrobienia... miałam na dziś wyprodukować urodzinową piramidkę dla Linderelli, ale jestem gdzieś w 20% procesu. Zrobiłam tylko szybciutko zajawkę, którą dziś wręczyłam solenizantce.
I was planning to create a „pyramid” with Ogden Nash’s poetry for Linderella’s birthday, but due to this crazy food poisoning I haven’t been able to finish. I’m actually only about 20% done. So I created a preview card which I handed to her today and the real thing will be presented after this long weekend.
3 komentarze:
O kurcze, szkoda wyjazdu. Bardzo niemila przygoda z tym jedzeniem. Wracaj szybko do formy.
Oj paskudztwo:(
Zycze jak najszybszego powrotu do zdrowia!!!!
wracam, wracam - choc powoli :) moze sie chociaz gdzies w najblizszej okolicy wybierzemy na przejazdzke.
Prześlij komentarz