poniedziałek, 21 kwietnia 2008

fajne miejsce

Zwiedzaliśmy w niedzielę Graue Mill w Oakbrook. Niestety, nie udało się zrobić zdjęć Nowym Wspaniałym Aparatem - aparat ów ma wielkiego pecha bateriowego. T zamówił akumulatorki i ładowarkę w piątek dwa tygodnie temu. Długo nie przychodziły, więc wysłał email. Nic. Zadzwoniłam - nic. Zadzwoniłam drugi raz, zostawiłam niemiłą wiadomość, po czym zadzwoniłam natychmiast jeszcze raz. Gostek odebrał - niby że poczta wcięła. Wyślą dzisiaj nowe.
Kupiliśmy więc zwykłe paluszki, bo na Kołderkach udało mi się zrobić chyba z osiemdziesiąt zdjęć na dwóch zestawach paluszków. Aliści tym razem baterie prosto ze sklepu miały jakiś rzadki prąd, bo nawet obiektyw nie chciał się wysunąć, nie wspominając o fotografowaniu czegokolwiek.
Miałam jednak mój stary aparat, który z kolei ma kłopoty mechaniczne i czasem się wyłącza bez potrzeby.
Szyld na młynie - taki stary, a jeszcze mieli!

Młyńskie koło. Muszę się w tym miejscu przyznać, że byłam przekonana, że jedziemy do wiatraka :). A tu się okazało, że na wodę. Piękna sprawa, płynie sobie oddzielona nitka rzeki i napędza mechanizm.

A wszędzie dookoła wiosna!

Prezentacja mielenia - gość był nieco drętwy, ale cały program obsługują ochotnicy, którzy niekoniecznie są profesjonalistami. Proszę uprzejmie zwrócić uwagę na miotłę na środku zdjęcia - T uważa, że do zamiatania takim przyrządem konieczne są trzy ręce :)

Na wyższych piętrach wystawiono całe mnóstwo eksponatów - sprzęty, narzędzia, odzież, meble... i żelazko do robienia zagiętek. I fragment quilta.

Pokój dziecinny z zestawem lalek.

U prząśniczki siedzi jak anioł dzieweczka... akhem, może nie do końca dzieweczka, ale pierwszy raz w życiu widziałam na żywo działający kołowrotek! Niesamowita sprawa i MNÓSTWO roboty z wytworzeniem odzieży.
- Mamo, mamo, chciałabym nowy sweterek!
- Masz tu, dziecko, owieczkę - wyhoduj sobie.
W piwnicy można sobie obejrzeć wielkie koła i przekładnie napędzające młynowy mechanizm. W tejże samej piwnicy w latach Wojny Secesyjnej ukrywali się też zbiegli niewolnicy, jako że młyn był stacją kolei podziemnej, dogodnie zlokalizowaną na brzegu rzeki.
W piwnicy było kilka eksponatów związanych z niewolnictwem - na przykłąd plakat z listą "cennych niewolników" na sprzedaż.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

uff, przebrnelam przez tyle miesiecy zaleglosci na Twoim blogu, udalo sie, choc jak zobaczylam ile tego, to sie lekko przerazilam, no ale czego sie mozna spodziewac jak sie po 8 miesiacach wraca...
podczytuje Cie z ukrycia od ubieglego roku regularnie, problemy ciazowo-macierzynskie oraz brak internetu w domu spowodowaly dluga przerwe, ale wrocilam i bardzo sie ciesze, lubie podgladac, co nowego tworzysz, czytac o Waszych wyprawach, pozdrawiam serdecznie z Pl, Dolnego Slaska, Strzelina konkretnie
kasia

kasia | szkieuka pisze...

dzieki za mile slowa :) fakt, ze czasem jak sie rozgadam, to trudno skonczyc - ale jest tez sporo obrazkow, ktore wydluzaja wpisy.
Mam nadzieje, ze problemy sie w miare wyprostowaly - wszystkiego dobrego zycze :)

Anonimowy pisze...

piszac o długich wpisach nie mialam na mysli nic zlego, wrecz przeciwnie, relacje z wypraw sa tak fajne, ze przez chwile moge sie poczuc jakbym sama tam byla gdzie Wy, a "problemy", ktore sie wyprostowaly maja na imie Macius i w piatek skoncza pol roku, syn koniecznie chcial przyjsc na swiat wczesniej, ale udalo sie go powstrzymac, co jednak oznaczalo lezenie plackiem przez 3 miesiace, potem byl krotki urlop macierzynski, zalegly wypoczynkowy i trzeba bylo wracac do pracy, szkoda ze nie moge tu zamiescic zalacznika z fotka mojego urwisa, pozdrawiam serdeczanie i slonecznie!
Kasia