wtorek, 11 marca 2008

różne małe przyjemności

Można powiedzieć, że poluzowało mi się w rozumie po zeszłym tygodniu - w takim sensie, że jest miejsce na inne rzeczy poza pracą. I dobrze, bo dookoła są różne małe przyjemności, na które trzeba zwrócić uwagę i się nimi cieszyć (patrz słówko enjoy).
Z zeszłorocznej podróży na Dziki Zachód przywieźliśmy sobie sadzonkę sekwoi. Umieściłam ją zgodnie z instrukcjami w doniczce, ale albo śpi, albo umarła, bo nic się nie dzieje. Wyrósł natomiast chwast; T chciał się go pozbyć, ale mnie już w przeszłości nieraz ładne chwasty wyrosły, to nie dałam wyrwać. No i proszę - w niedzielę zakwitły dwa piękne, fioletowe kieliszki petunii!


Wczoraj zabrałam się też za zamówione przez Małżonka kartki wielkanocne. Tematyka zajęczo-jajeczna nie bardzo mi leży (w końcu te symbole nie mają kompletnie nic wspólnego z biblijnymi początkami tych świąt), a z drugiej strony zażyczył sobie, żeby były "katolickie". Posklejałam więc witraż z krzyżem - ze świadomością, że to nietypowe i że nawet kolory nie-takie.
Będą też ze dwa zestawy jajek - ale za to z kwiatysiami :) Na razie leżą sobie luźno, nie poklejone, więc nie jest to ostateczna kompozycja.

Dzisiaj rano w Home & Garden Television malowali domki na kamieniach. Może to trochę kicz, ale bardzo lubię wszelakie wersje domków i chętnie bym sobie taki namalowała. Niewykluczone, że przy następnej wycieczce na odpowiednie tereny będzie zbieranie kamulców :).
Zdjęcia podwędziłam ze strony, gdzie jest wyjaśnienie całego procesu.


Wczoraj też odkryłam nowy sklep-dolarowiec. Są w nim tysiące przedmiotów niepotrzebnych, ale z kraftowego punktu widzenia - można się obłowić! Miałam przy sobie dwa dolary z groszami, to przywlokłam do domu zestaw 6 pięknych papierów scrapbookowych oraz pudełko koralików.
Na koniec jeszcze zapodaję zdjęcie z Campeche - szliśmy sobie jedną z wielu wąskich uliczek, przy zakratowanych oknach. Zajrzałam między kraty... a tam PŁYTECZKI!

Brak komentarzy: