środa, 6 lutego 2008

sznik

Zapewne nikt nie wie, co to "sznik", ale zaraz wyjaśnię. Otóż nie jest to końcówka słowa "kapelusznik", ani też początek wyrazu "Sznikago". Choć to ostatnie akurat by się zgadzało. Chodzi mianowicie o to, że wywiesiłam Bosowi na drzwiach słowo "śnieg" - chciał się uczyć polskich słówek, to ma. Wisi to już kilka dni, więc sporo Amerykańców przyswoiło. Ponieważ zaś na zeszłą noc zapowiadano wielkie opady, bawili się tym pięknym polskim wyrazem: "A lot of sznik coming tonight"; "I hate sznik" itp. Żółty z kolei niezmiennie oznajmia zawsze "It's śnieking".
Nie chciałabym, żeby zrobiło mi się tu weather.com, ale przecież nie można nie wspomnieć o tej zwariowanej pogodzie - sznik ma spaść dzisiaj, bo nastąpiło niespodziewane opóźnienie. W ciągu ostatniego tygodnia mieliśmy już śnieżycę, deszcz, roztopy, burzę z piorunami i podobno gradem, wichry wielkie, pogodę swetrową, a obecnie paćka marznący deszcz ze śniegiem. Przegląd całego pogodospisu, można powiedzieć.
Zmiana tematu. W porannym programie kraftowym robili dziś książkę - gwiazdę. Bardzo fajny pomysł, kolejny na liście do wypróbowania. Tu są instrukcje, obrazek poniżej.

A ja dłubię właśnie album - składaczek na urodziny dla Mamy. Osiemdziesiąte, o ile mnie pamięć nie myli! Pojedzie do Polski kartka z crazy quilt oraz właśnie ten albumik. Chyba przyjdzie mi to spakować w paczuszkę, bo nie wiem, czy w zwykłej kopercie się pomieści. Dzisiaj być może przyjdzie mi odwołać lekcję, jeśli rzeczywiście spadnie te 20 cm śniegu, to będę mieć zajęcie na wieczór.
Dodam jeszcze, że zarezerwowaliśmy wczoraj wypożyczenie pojazdu mechanicznego w Cancun. Trochę jakby na siłę, bo przy panującej tu pogodzie za nic nie chce się wierzyć, że za dwa tygodnie czeka nas ciepełko, Morze Karaibskie, lasy równikowe i małpy zwieszające się z drzew na ogonach. Tak to sobie wyobrażam.

Brak komentarzy: