czwartek, 29 listopada 2007

tararam tararam tara ram tam tam

Mam nadzieję, że zwalczyłam już zmianę czasu i nie będę zapadać w sen razem z kurami. Trzeba się brać poważnie za świąteczną działalność. Małżonek zamówił sobie kilka kartek dla swoich znajomych, ale raczej nie z gwiazdką, tylko bardziej „katolickie” czy też jasełkowe. Rano wyprodukowałam filcową choinkę z cekinami, ale nie jestem z niej stuprocentowo zadowolona. Nikt nie mówił, że wszystkie eksperymenty muszą być udane :).
Znalazłam natomiast w ęternecie obrazek, który się wydrukuje, wypierze w herbacie celem postarzenia, podzłoci być może kilka szczegółów i połączy ze świątecznymi kolorami kartonu. Albo może z brązem... sama nie wiem.
Z radością natomiast czekam na dwa koncerty, na jakie się wybieramy – za tydzień w sobotę na kolędy w Wheaton College, a 30 grudnia do Chicago Symphony Orchestra na koncert noworoczny pod hasłem „Salute to Vienna”. Jest to poniekąd kopia koncertu wiedeńskiego i o ile mnie pamięć nie myli, będzie Modry Dunaj oraz Marsz Radetzky’ego z udziałem publiczności, tak jak tu:

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

A żem się wzruszyła...
Moje pierwsze wykształcenie to muzyk instrumentalista...
Grałam kiedyś w podobnej orkiestrze na fleciku poprzecznym...eh, kiedy to było... dawno i nieprawda...

Anonimowy pisze...

To pisałam ja, BogaczKa, nie wiem dlaczego nie pokazał się mój nick...

kasia | szkieuka pisze...

Ha, a ja sie juz cieszylam, ze tu dwuosobowy tlum zawital :D
Zazdroszcze umiejetnosci grania na flecie i znajomosci nut - to musi byc niesamowita frajda! Cwiczy sie i cwiczy, a potem takie piekne rzeczy wychodza!