piątek, 30 listopada 2007

poranny program

Wstaje mi się ostatnio wcześniej, niż zwykle, jeszcze z powodu zmiany czasu. Miałam nadzieję, że jakieś ciekawe krafty będą o tej porze w kraftowej telewizji, a tu zonk - do szóstej leci reklama odkurzaczy i oczyszczaczy powietrza, w sam raz na Gwiazdkę. Chyba bym się załamała, gdyby mnie ktoś na Gwiazdkę odkurzaczem obdarował... A my, można powiedzieć, zrezygnowaliśmy z jakichś specjalnych prezentów: idziemy na koncerty, to można podciągnąć ewentualnie. Ja tam sobie coś znajdę w jakimś sklepie, choć nie mam akurat nic szczególnego na myśli; T chyba też sam nie wie, natomiast Pisklak zbiera w ramach prezentów dotacje na Nartę, czyli snowboard. Wypatrzył nawet, że gdzieś tu o pół godziny od domu jest góra, ale nie wiadomo jaka - znający się na mapie T, uważa, że jedyne pochyłości w okolicy to zjazdy z autostrad. Trudno, takie są warunki mieszkania w Chi. Dopiero gdzieś koło Wisconsin robi się niepłasko.
Po odkurzaczach - wracając do tematu - telewizja kraftowa przedstawia szydełkowanie (wczoraj) i druty (dzisiaj). A ja miałam nadzieję na papier... Niech sobie jednak te robótki brzęczą jako tło. O 6:30 jest program o dekorowaniu domów, tzw. Ziemniaki, więc przełączam się na Wiadomości, albo lecę w prysznic. O siódmej jadą quilts - kołdry i inne dzieła zszywane z kawałeczków iście mikroskopijnych, do których nie miałabym cierpliwości. No i wreszcie o 7:30 jest - HURRA - Carol Duvall, z kraftami rozmaitymi: modelina, papier, szmatki, druty, glina, patyczki - co tylko. Siedzi się więc i dłubie - na przykład te choineczki, z którymi się po wczorajszym nielubieniu przeprosiłam:


Brak komentarzy: