Lista przedwyjazdowa jest jeszcze całkiem spora. Wczoraj okazało się, że ja nie lubię zakupów i chyba zakupy nie lubią mnie. Poleciałam do Walmarta odebrać zdjęcia - zonk, jeszcze nie przyjechały. Poleciałam do Targetu po torbę laptopową - zonk, spodziewałam się pięknego asortymentu do wyboru, jak widać było w internecie, a tu raptem ze trzy wersje, w tym jedna za droga. Uratował mnie Office Max (albo Office Depot - nie odróżniam), nabyłam zieloną torbę, którą sama bym chętnie miała, gdybym gdziekolwiek wędrowała z lapkiem. Gdyby lapek był w stanie choć przez pięć sekund utrzymać prund, a stanowczo praktyczniej by było, gdyby wytrzymywał co najmniej godzinę.
Dziś jeszcze mam lekcję z rakami, potem druga wyprawa po zdjęcia i jeszcze księgarnia. Pakowanie (część gratów mam już w stercie), nieco zajęć kraftowych i zapewne będzie już pierwsza, o ile nie później. Nic to, odsypiać będę w samolocie.
Zmobilizowałam się wczoraj jeszcze do ostaniej partii kartek przedwyjazdowych. Podpowiedziano mi też, że można się zapisać na craft show, opłata jest niezbyt wielka, a można conieco zarobić... Jest to rzecz do przemyślenia na przyszły rok. A teraz przedstawiam wczorajsze produkcje.
1 komentarz:
Ooo.. to spokojnego lotu :)
Bombkowe i bałwankowe kartki mi do serducha baaardzo przypadły :)
Prześlij komentarz