środa, 24 października 2007

wisconsin raz jeszcze (i to nie ostatni odcinek)

Na pierwszym obrazku mamy ulubioną sztukę T - prehistoryczne zardzewialce, zdobiące klomb przed studiem metalowo-szklanym. Chętnie by miał coś takiego w ogródku, ale trochę cena odstrasza, a poza tym nie mamy ogródka.

Kolejne studio - była stacja benzynowa (bizuteria i fotografia.)

Ten dom był niesamowity - odkryłam, że ludzie tam mieszkają i mają sklep w zasadzie w jednym i tym samym pomieszczeniu, tzn. z tyłu jest kuchnia z całym mnóstwem starych przedmiotów (ale i nowoczesną zmywarką), potem przepierzenie do połowy pomieszczenia, a potem pracownia krawiecka, znowu ze starociowymi półkami i ladami. Niesamowite!
T stwierdził też, że sama konstrukcja domu jest nietypowa. I ładna!
Kilka kartek świątecznych z wczoraj...

...i jesienna kartka urodzinowa. Listki z punchera pod bibułka, na wierzchu złota akrylówka.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bylam w Spring Green dwa lata temu z mezem, ale nie z okazji tego Fall Art Touru, choc szkoda, bo calkiem sympatyczna impreza. My glownie jezdzilismy na rowerach, zajadalismy sie burgerami z bizona i popijalismy lokalne piwo (dobre!). I zahaczylismy o House on the Rock. Matko, co za miejsce.

Anonimowy pisze...

Uomamo.. ale się u Ciebie dzieje :)
Bibułkowe eksperymenty super Ci powychodziły. I ile masz ładnych kartek na święta..echh.. :)

kasia | szkieuka pisze...

ania - tez bym tam chetnie na rowerze pojezdzila, bo szczegolnie w jesieni okolica naprawde piekna!
pasiaczku - ja tak skokami... napadnie mnie, to produkuje, a potem dziura :D Bibulki polecam - bardzo wdzieczny material :)