Druga ciekawostka to kartka od Karen-z-redakcji, sporządzona z masy, którą prędzej czy później muszę obadać - nazywa się to cotton linter. Coś w rodzaju mielonego papieru :) Karen sama zrobiła formę, a w formie - gruszki.
I jeszcze cytat z książki o kartkach, przywleczonej wczoraj z biblioteki w towarzystwie dwóch pozycji o architekturze. Pisklak zapragnął bowiem poczytać książkę o architekturze w tubylczym języku, co połączyliśmy z jego ćwiczeniem jazdy w nocy. Siedzę więc sobie na fotelu pasażera i przez 80% czasu powstrzymuję się od komentarzy na temat jego jazdy... a przez pozostałe 20% nie udaje mi się powstrzymać. Nie żeby było jakoś cienko - ogólnie dobrze mu idzie, tylko ćwiczyć musi, żeby wyrobić sobie pewne odruchy automatycznie, żeby się pewnych manewrów nie obawiać. Dobrze pamiętam moje własne początki na tut. asfalcie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz