czwartek, 27 września 2007

POST NUMER STO!! (i nie chodzi o głodówkę)

Setny post uczcimy za pomocą nowych ateciaków. Wymalowałam wczoraj sześć nowych okienek - jakoś się ten motyw powtarza... Zastanowię się jeszcze, czy jakieś kropeczki podokładać, czarne albo może kolorowe - w każdym radzie rodzinka wygląda tak:

Z rozpędu napaćkałam jeszcze kartę do pracy. Wedle niedawnego zarządzenia mam bowiem oddawać wszystkie kontrakty na reklamę do zatwierdzenia do Księgowości, a Księgowość mi potem zwraca te, które można wklepać do bazy danych (chodzi o to, czy nam reklamodawcy nie zalegają z kasą.) Poniższa karta będzie więc służyła do oznaczania kontraktów podczas ich wędrówek.

Teraz wracamy do zeszłej niedzieli - na pierwszym zdjęciu Pan Pilot. Nieco prześwietlony, ale podobno w tym samolotku warunki do fotografowania były dość ciasne. Zresztą sama widziałam, kiedy wyjrzałam z poczekalni: samolocik był pełen (trzech) facetów, jak słoik ogórków konserwowych.

Latali nad jeziorem Michigan, nie nad samym miastem, bo z okazji jakichś ważnych meczów był zakaz wlatywania nad Downtown.

Woda czasem jest taka metaliczna...

Tuż nad lotniskiem, tylko nie pamiętam, czy to start czy lądowanie. Siedzę sobie w tym białym budynku po prawej.

I jeszcze jedno z moich ulubionych zdjątek:


The End!

Brak komentarzy: