poniedziałek, 11 czerwca 2007

król karol kupił królowej karolinie...

...korale koloru gazetowego. Podczas weekendu wytworzyłam sznurek koralików z papieru. Wycina się trójkąty długie a chudzieńkie (na wysokość całej strony w magazynie), następnie nawija się starannie na patyk do szaszłyków, smarując po drodze klejem. Potem maluje się lakierem do paznokci, kilka razy. Wypróbowałam na razie lakier całkiem bezbarwny oraz z brokatem; muszę jeszcze zaeksperymentować z perłowym.

[14 czerwca: cos sie podzialo z publikowaniem postow... najnowasza historyjke mozna zobaczyc pod linkiem do "June", ale na glownej stronie za nic w swiecie nie chce sie pojawic :(. ]

Poniżej są koraliki, które mają pasować do moich ulubionych przykrótkich portek. A wszystko to w ramach przygotowania do przyjazdu mojej siostry, które będzie miał miejsce za miesiąc i dwa dni. Ha! Już się nie mogę doczekać, plany mam taaaaaakie! I chyba całe osiedle się przygotowuje, bo odbywa się właśnie wielkie malowanie garaży.


W sobotę pojechaliśmy sobie do Chicago na Festiwal Bluesa. Sam dojazd był ciekawy, bo zostawiliśmy auto na parkingu przy kolejce i wsiedliśmy do Niebieskiej Linii, łączącej Downtown z lotniskiem O'Hare. Kolejka przypomina rollercoaster, bo chwilami jedzie pod ziemią, a czasem na wysokich pomostach, gdzieś na wysokości drugiego piętra chyba, a bywa, że i ponad dachami okolicznych domków.
Festiwal był fajny - mnóstwo narodu, muzyka na kilku scenach, papu, do którego stoi się w wielkim ogonie. Po czym zjada się najdroższe czipsy świata - takiego ziemniaka pociupanego na drobne smażone plasterki. Koszt ma się proporcjonalnie do ilości kalorii w pożywieniu.
Poniżej jest zaś kilka szybkich zdjęć z balkonu - paprysie wyrosły sama nie wiem kiedy. Ostatni obrazek jest prześwietlony, ale jakiś przez to nieziemski. Klikać, powiększać. Pa! Wracam do pracy.



Brak komentarzy: