czwartek, 21 czerwca 2007

kilka slow i kartek

Zmęczona trochę jestem. Piąty dzień dojeżdżania do pracy na rolkach daje w kość, w sensie że organizm, z początku zafascynowany nowością, dzisiaj się opamiętał i jęknął: „to już teraz tak będzie codziennie??”
Jest też utrudnienie zakupowe, z czego wynika niedobór produktów do pitraszenia obiadów. Dzisiaj trzeba to nadrobić. Zaraz potem, jak się załatwi sprawę z mechanikiem – neonka niestety pojedzie na złom. Buuuuuuu! Naprawiona została pompa, która się była popsuła, ale teraz z kolei silnik wymagałby wymiany rozmaitych części, co w kosztach poszłoby w jakieś dwa tysiące. Nie ma sensu. I tak już conieco zapłaciliśmy za pompę – trudno, podjęliśmy ryzyko, cała reszta MOGŁA być w porządku. Przepychanki z mechanikami są męczące. Fajnie, że się już niedługo skończą. Fajnie też, że w sobotę nie mam lekcji... odetchnę conieco, bo mam wrażenie, że ostatnio ciągle mam powiększający się ogon rzeczy do zrobienia.
A z drugiej strony – te wszystkie problemy są tymczasowe, w porównianiu z tym, z czym zmaga się wielu innych ludzi, przez długie lata...
Papiery leżały przez jakiś czas odłogiem, wczoraj zrobiłam trzy karteczki. Z jednej strony – umówiłyśmy się z Karen, że w piątek przynosimy co nam się tam urodziło przez ostatnie dni, a z drugiej – mam pewien pomysł.


Brak komentarzy: