Nie może być: ledwo parę dni byłam na Etsy, a tu dostałam zapytanie, czy zrobiłabym 20 zaproszeń urodzinowych, na szczęście raczej prostych. To sie nazywa "custom order". Jak mi dadzą ze dwa tygodnie czasu, to nie ma sprawy, rzecz może się zakończyć transakcją – w przeciwieństwie do ebayowej propozycji zrobienia stu torebeczek na szydełku :D. Zarobiłabym jakieś 30-40 $, co dla funduszu kraftowego jest całkiem miłym zastrzykiem gotówki.
Na zwykłą sprzedaż chyba się nie ma co nastawiać, bo ilość oglądających jest nader mizerna. Czytam jednak na forum, że wiele osób tak ma, i to wcale nie nowicjuszy.
Z przyjemnością zakupiłam wczoraj materiały na „Projekt Hayden”, czyli albumik dla Kathy. Ach, te kraftowe sklepy... Już nawet nie chodzi o nabywanie przedmiotów, tylko samo grzebanie! Miałam wczoraj w kieszeni dwa kupony do dwóch sklepów na 40% zniżki i nawet ich nie wykorzystałam... Przydałyby się na coś, co kosztuje, powiedzmy, dychę, a jakoś nic mnie do tego stopnia nie zwaliło z nóg. Szanse mają takie gąbeczki do robienia przestrzennych kartek, oraz może kolejny zestaw przezroczystych pieczątek. Choć tak naprawdę nie wykorzystałam jeszcze nawet najnowszych zakupów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz