Nie ma to jak otwieranie sklepu w okresie, który wiele ludzi nazywa „summer slump”, czyli spadek zainteresowania spowodowany ciepłą porą roku. No nic, inwestycja nie jest wielka, dosłownie kilka dolarów, więc niech sobie karteczki siedzą na wystawie i czekają na ewentualnego amatora. Plan mam taki, żeby wystawiać ze dwie-trzy na dzień, bo nowości pojawiają się na pierwszej stronie danego działu. Wtedy klient może zajrzeć i przy okazji zobaczyć to, co już w sklepiku jest. Się zobaczy, jak będzie wyglądało zainteresowanie.
Wyczytałam na forach, że zdjęcia mogą wywrzeć zachęcający wpływ, a niektórzy piszą, że trzeba fotografować obiekty w niezwykłych miejscach. Pstryknęłam więc dziś kartki w towarzystwie balkonowych kwiatysiów. Nie żeby to była niewiadomojaka rewelacja – ale może są to ciut inne zdjęcia.
Jest jeszcze taki haczyk, że te zdjęcia na pierwszej stronie są kwadratowe i jeśli załaduję fotki prostokątne, to program je obcina. Trzeba więc zrobić dodatkowy krok – jakoś je ukwadracić przed załadowaniem, żeby widać było całość.
A w STUDIU, czyli na najbardziej zbałaganionym w naszym mieszkaniu stole, odbywa się produkcja kartki dla mojej Mamy na Dzień Matki. Nie sądzę, żeby zdążyła dojść przed świętem, ale się staram :). Wczoraj wszystko wydziurkowałam i zaczęłam wyszywanie oraz koraliki.
W następnej kolejności będzie albym niemowlaczy dla Kathy – dzisiaj wieczorkiem udaję się po zakup materiałów. Kolorystyka ma być biało-turkusowo-piaszczysta, z akcentami czerwonymi i granatowymi. Tematyka plażowo-wodna. Nie będzie ani grama różowizny, choć to dziewczynka, nie będzie też mojego ukochanego zielonego ani fioletowego. Ciekawe, jak mi to wyjdzie... W sumie pierwszy taki albumik w mojej karierze? Albo jeden z pierwszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz