Myślę, że przygoda z ebayem zostanie zakończona lub przynajmniej zawieszona na kołku do jesieni albo zimy. Popyt na kartki jest obecnie bliski zera absolutnego: wczoraj zakończyła się aukcja z mizernymi rezultatami w postaci 2 sprzedanych z 10 wystawionych. Poprzednia była jeszcze nędzniejsza. Jest to trochę przygnębiająca sytuacja, bo moje karteczki nie są znowu tak paskudne, żeby ich nikt nie chciał! A może po prostu skończył się sezon?
Żeby jednak nie zamykać się całkiem w sobie, postanowiłam wypróbować inny sklep – etsy.com. Ma to kilka plusów – wystawienie kosztuje 20 centów, a nie 75, jak na ebayu. (Pobierają potem prowizję od sprzedanego przedmiotu, ale to normalne.) Przyjrzałam się stylowi i dzieł, i samych sklepów i myślę, że mi odpowiada bardziej, niż nastrój ebayowy, przypominający zagracenie w stodole u starej ciotki. No i te błyszczydła, z których korzysta wiele osób...
Nasuwa się więc pytanie, dlaczego nie skorzystałam od razu z etsy, tylko z ciotkowej graciarni? Ano dlatego, że przy pierwszej analizie wypadło mi, że tam trzeba być „prawdziwym artystą”. Nadal się za takową nie uważam, ale myślę, że przez te pięć miesięcy dziabania w papierze conieco się nauczyłam i mogę spróbować.
Przeraża mnie kosmiczna ilość wystawionych kartek (ponad 12 000), ale też patrzę na wyniki losowo wybranych sklepów i najwyraźniej jest ruch w interesie. Natomiast wyczytałam, że na ebayu istnieją kliki – co prawda nie w kontekście papieru, tylko ubranek dziecięcych, które uniemożliwiają bądź utrudniają nowicjuszom rozwinięcie skrzydeł. Smuci mnie też fakt, że oto były te wszystkie entuzjastyczne emaile z wielkimi pochwałami i sssssssss uleciało to wszystko w powietrze.
Teraz więc trzeba wymyślić sobie nazwę sklepu – być może pozostanę przy „teapot creations”, albo czymś podobnym. Następnie tworzymy bannerer, zbieramy fotki niesprzedanych do tej pory karteczek, tworzymy opisy – i jazda!
Dla podniesienia na duchu – kartka skończona dzisiaj rano, dla mojej siostry, której urodziny już były, więc będą to raczej życzenia po-urodzinowe (i w sam raz zdążę na dzień matki :).
Kokardka ze strony www.fishinmom.blogspot.com
Tasiemka ze strony http://weedsandwildflowersdesign.typepad.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz