Jak już pisałam, miejsce namiotowego noclegu jest czasem do kitu, a czasem wręcz spektakularne. Może się okazać, że wjeżdża się na nie kilkunastokilometrową drogą ostro wiodącą w górę, gdzie już na samym wstępie wita gromadka dzikich indyków i jeleń.
Samochód wznosi się następnie zakosami, a gdy otwiera się widok na leżącą poniżej dolinę, strach wyjść z samochodu, bo mamy pod sobą dobre kilkaset metrów. Trzeba jednak pokonać obawy i sfotografować lawendowo-brzoskwinione barwy, jakie zachodzące słońce rzuca na dolinę.
Na mapce widać, jak z Baker wspinaliśmy się na górę, do samego końca czerwonego sznureczka:
Źródło |
Wydostaje się wreszcie człowiek na trzy tysiące metrów nad poziomem morza (że też aż tyle ludzi tu dojechało – spodziewaliśmy się pustek na kampingu). Rozkłada się namiot, mając baczenie, by nie był pod drzewami. W nocy bowiem ogląda się to:
Widać nawet meteoryty! |
I w obliczu tak niesamowitego oblicza nocnego nieba wybacza się nawet sąsiadowi, który ma ambicje zostać najdzielniejszym drwalem na polu namiotowym i jeszcze długo po zapadnięciu ciemności piłuje pniaki, a następnie ciupie je na szczapy.
Jeśli chodzi o mapnik, znajdujemy się obecnie w Great Basin - Wielkiej Kotlinie. Wikipedia powiada, że to "duży, pustynny i półpustynny, częściowo górzysty obszar w zachodnich USA, jeden z kręgów kulturowych Ameryki Północnej. Najczęściej definiuje się go jako obszar bezodpływowy między Górami Skalistymi a górami Sierra Nevada – płaskowyż o wielkości 520 tys. km² obejmujący większość Nevady i Utah, część Kalifornii, Idaho, Oregonu i Wyoming."
By Dixi z polskiej Wikipedii Na Commons przeniósł z pl.wikipedia użytkownik Masur z pomocą narzędzia CommonsHelper., Domena publiczna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz