<<poprzedni odcinek>> || <<następny odcinek>>
Trzecim obiektem na naszej liście był Old Republic Building na słynnej Michigan Avenue. Wędrowaliśmy sobie do niego mniej oczywistą trasą, z której widać było za to na przykład, jak wielopoziomowe jest Miasto.
Fajnie jest też zajrzeć w zakątki, które pomija się przy oficjalnym zwiedzaniu, na przykład placyki schowane między wieżowcami, gdzie przy sprzyjającej pogodzie można pewnie przysiąść na lunch czy całkiem bez powodu.
Dotarliśmy wreszcie do Old Republic - tak prezentuje się on dzisiaj...
...a tak wyglądał na starej pocztówce:
Źródło |
Były czasy, kiedy stał sobie niemal sam, górując nad resztą budynków (gdy powstawał, nie minęło jeszcze tak wiele czasu od wielkiego chicagowskiego pożaru). Dziś zatonął całkiem wśród wyższego rodzeństwa:
Źródło |
Źródło |
Drzwi do ORB nie da się nie zauważyć :)
Do głównej dzisiejszej atrakcji - Sky-Line Club - wjeżdża się windą, a potem jeszcze wdrapuje wąskimi schodkami.
Zwiedzamy bowiem ekskluzywny klub, który zbudowany został pierwotnie w Anglii, a następnie około sto lat temu rozmontowany, przewieziony do Chicago i ponownie złożony na dachu ORB.
Wychodzimy następnie na taras wokół klubu... i dziwne to bardzo, że z jednej strony ma się angielskie belki odrodzone po drugiej stronie Wielkiej Wody, a z drugiej - stado wieżowców, z zupełnie innego świata.
Z tarasu gapię się długo na pobliski Carbide & Carbon Building, jeden z moich ulubionych.
Lubię nawet przynależną mu legendę miejską mówiącą, że projektanci wymyślili taką właśnie kolorystykę wieży - zielony granit i złotą iglicę - żeby przypominała butelkę szampana.
Prawdą za to jest stwierdzenie, że liściopodobne motywy na zewnątrz mają nawiązywać do skamieniałości, węgla i kopalin w ogóle (patrz Carbon & Carbide). Ponoć takich ozdób jest więcej we wnętrzu, ale niestety nie jest ono dostępne dla zwykłych śmiertelników.
Cieszę za to oko bliskim spojrzeniem na granitowe ściany, bo nie wiadomo, kiedy będzie następna okazja :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz