piątek, 1 listopada 2013

1387. każde słowo na lawendowo

Notesik sobie zrobiłam, bo mi strasznie szkoda było wyrzucić opakowanie z lawendowego mydła. Jedna tekturka poszła na przód, druga na tył - i jest!


Notesik zawiera też przegródki zrobione z pociętych okładek na dokumenty + ścinki. A na kartkach będzie się notowało słówka - bo miejsce na słówka zawsze się przyda. Wczoraj wyskrobałam na przykład nową porcję spisaną na seminarium hebrajskim.


Ileż mam radochy, kiedy mi się uda odcyfrować jakiś wyraz - przeczytać literki i zgadnąć, co to za słowo (bo trochę w tym jest zgadywania, jako że nie wszystkie samogłoski występują jak by się prosiło, a jedna taka wielofunkcyjna litera może być albo spółgłoską w, albo samogłoską o albo u.) I może nawet są jakieś reguły, które tym wszystkim rządzą, ale przy moim stopniu orientacji pozostajemy przy uczeniu się słówka na pamięć i potem właśnie częściowym zgadywaniu.

W Polsce wybieram się koniecznie w żydowskie miejsca, żeby pooglądać kawalątka hebrajskiego w akcji: do muzeum i na cmentarz w Moim Mieście, a może nawet uda mi się zawędrować na Kazimierz w Krakowie.

1 komentarz:

Mrouh pisze...

o raju, robaczki... nie do pojęcia to pismo. To tak, jakbym usiłowała pisać stopa i to pewnie po wielu miesiacach cwiczen. Za to lawendowo yardleyowa okładka pachnie az przez ocean:-)