Źródło |
Wyskładałam go od razu w pracy, ale został mi metalowy kijaszek i jedna tajemnicza śrubka. Dopiero T w domu rozkminił, że to rodzaj stabilizatora, łączącego tubę z głowicą statywu.
Czekamy teraz na Księżyc - akurat jest fajna faza, w której brzeg jest potargany jak plasterek dziurawego sera. Wczoraj niby wyszedł, ale w miejscu nieosiągalnym dla nowego skopa (można wyjść, zabrać sprzęt, udać się na jakąś łąkę... ale bez przesady, zaś tacy ambitni nie jesteśmy.)
Za to popatrzyłam sobie wczoraj chwilę w mikroskop, który odjechał niestety z braku czasu na półkę w szafie. Obejrzałam pyłki przyczepione do pylnika...
Drugie zdjęcie to dolna część słupka - po raz kolejny potwierdza się, że natura pełna jest włosków i haczyków!
A trzecie szkieuka spadły dziś na mnie niespodziewanie w pracy - sprezentowano mi nieco koralików (w tym i szklanych), które inaczej powędrowałyby na śmietnik. W zestawie była też żyłka i igła - to i nawlekło się jeden sznurek. I mam wrażenie, że ten naszyjnik na mnie PATRZY!
Prezent zawierał również tacę do układania koralików - cóż za ułatwienie! Wiedziałam, że takie coś istnieje, zapewne przy tym nie jest drogie, ale jakoś nigdy się bliżej nie przyglądałam. A tu, jak się już ułoży koraliki w kolejności, to myk-myk i w pięć minut są na sznurku. I nawet jeśli trzeba połowę koralików zdjąć, bo człek sobie wymierzył za krótko, to też się ściąga cały rządek i zostawia w rowku, nie trzeba zaczynać od początku. Może nareszcie moje stada koralików doczekają się ponawlekania!
1 komentarz:
Veru famtastoc amd well-written post.I read and like the post.It,s extremely good and very helpful for me..
Prześlij komentarz