...czyli nudno nie jest. Do tego stopnia, że moje papierowe mojo gdzieś się ulotniło, ale tak bywa z niepielęgnowanymi roślinkami - chwaścieją, albo całkiem więdną. Uff, może jednak ten nawał roboty w pracy się przewali, przestanę siedzieć w kozie meeee i zaczną powstawać kartki, jedna za drugą
Ledwo co wytworzyłam jedną na urodziny Mamy, a drugą z tejże samej okazji, dla koleżanki z pracy. Całkiem podobne wyszły, ciekawe dlaczego... uwiąd inspiracji :(.
Koleżance udekorowałyśmy też komputer - całe szczęście, że zrobiłam zdjęcie, bo przez noc balony popękały. Czyli znów czkawka.
Ale większa czkawka była dziś rano, gdy zdążałam na zakład ze świeżo upieczonym ciastem na podłodze w aucie... Zapodziwiałam właśnie złocistą ramkę wokół rejestracji na samochodzie przede mną, gdy wyjeżdżaliśmy z osiedla, a tu koleś znienacka zestrachał się czegoś, wrzucił wsteczny i przydzwonił we mnie. Nie pomogło trąbienie - chyba mu nie przyszło do głowy, żeby kuknąć w lusterko, jakiś taki odruch mu się włączył.
Nic się nie stało, bo na wstecznym raczej się nie pędzi - ale gościa spisałam i okazało się, że... to nowy sąsiad z piętra niżej, który się dopiero co wprowadził. Mohammed ma na nazwisko, więc T stwierdził, że jakby coś podskakiwał, to mu się na drzwiach boczek powiesi :) Pomysł przeraźliwie niepoprawny politycznie, ale zabawny. Wyobrażam sobie, jak przeciągamy sznureczek przez paski bekonu, a następnie instalujemy to na klamce piętro niżej :
Najważniejsze jednak, że ciasto przeżyło - a mogły do niego wpaść torby umieszczone na siedzeniu.
Poza tym zima - i wszystkie inne pory roku. Dziś bidne Wschodnie Wybrzeże obrywa śnieżycą, a u nas w zeszłym tygodniu temperatury goniły z góry na dół i z powrotem - od 20 stopni w czwartek w południe do odczuwalnej minus 29 w piątek rano. Brrr!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz