środa, 23 stycznia 2013

1269. kokumy raz!

Kokumy to w naszym języku określenie wielkich ciężarówek i innego sprzętu budowlano-kopalnianego - nie takiego, który można zobaczyć gdzieś na ulicy albo na zwykłej budowie; mowa tu o innej zupełnie skali, o kopalniach odkrywkowych, budowie tamy na Jangcy albo Kanału Panamskiego. Hasło to wprowadził już dawno temu T, a bierze się ono od szwedzkiej firmy Kockum, produkującej takie właśnie machiny.

Oczywiście nie każda fotokopia to ksero i nie każdy wielki pojazd do kokum - ale tak się już u nas utarło (zdaje się, że to żartobliwa synekdocha?) Od dawna chcieliśmy taki sprzęt obejrzeć, swego czasu w Wyoming spędziliśmy sporo czasu krążąc wokół kopalni odkrywkowej i nie znajdując sposobu dostania się do niej. A tu - w zeszłym roku w Peorii właśnie postawiono takiego kokuma w centrum dla zwiedzających Caterpillar!


Jeszcześmy dobrze nie stanęli w ogonku po bilety, a już można się było zapoznać z częściami w charakterystycznym żółtym kolorze.


Zakupiwszy bilety, polecieliśmy do kina... znajdującego się na pace ciężarówki. Całe kino, na 66 osób, na pace. I nawet siedzenia się trzęsą, kiedy na filmie jedzie się po wertepach :)


A tu widać, jak się z kina wychodzi...


...a następnie od razu popada w zachwyt nad ciężarówą. Po prawdzie to te koła są replikami, ale że opony chodzą po kilkadziesiąt tysięcy $$, to i nie inwestowano aż tyle w eksponat (no i ważą sobie swoje, a tak jest łatwiej).


Tu stoimy sobie z przodu (wyjątkowo dużo tym razem naszych pysoków na zdjęciach, ale ktoś się musi poświęcić, żeby było widać skalę zjawiska), za nami widać schodki, po których kierowca dociera na miejsce pracy, a po prawej, nad znakiem CAT widać kabinę.


Poszliśmy potem zwiedzać inne, mniejsze eksponaty...


...ale człowiek musi uważać, bo machiny patrzą!


A jakby co, to mają pazdury.


Popróbowaliśmy jednak rozmaitych sprzętów...


...i ciekawi mnie bardzo: co się dzieje z walcem, kiedy naciśnie się guzik z zającem? Przecież chyba nie kica do przodu?


A potem, po ciężkiej pracy, można było sobie odpocząć całkiem tak, jak czyniono to w kultowych "Alternatywach".


2 komentarze:

Mrouh pisze...

Ale u Ciebie modnie w nagłówku, słoikowo:-)


Wielce ciekawa wycieczka. Takie kokumy tylko chyba nie Kockumowe u nas na kopalni siarki stały, może nawet jeszcze z jeden gdzieś tkwi. I nie były takie ładne, czyste i nie miały chyba funkcji zająca, bo je przez lata widziałam w jednym i tym samym miejscu, strasznie leniwe były.

kasia | szkieuka pisze...

No proszę, miałaś w sąsiedztwie żywego (choć leniwego) kokuma!
A co do czystości - też właśnie chodziłam po tym muzeum z poczuciem, że otacza nas lekki przekręt, bo ten cały sprzęt w praktyce nigdy nie bywa taki odpucowany...