piątek, 21 grudnia 2012

1248. jak cukier puder na faworkach

Właśnie tyle śniegu u nas nasypało - choć określenie ukradłam koleżance, szkoda, że to nie ja wymyśliłam :) Co prawda ona napisała o chruścikach, ale u nas mówiło się na TO faworki, więc przy faworkach pozostanę.

A w tym poście o ciekawym numerze - 1-2-4-8 - napisać chciałam o pięęęęknej, śnieżystej kartce od Mrouh. Przyszła jeszcze w listopadzie, w Polsce, kiedy dokonywałyśmy tradycyjnej wymiany przydasiów drogą pocztową ( i w pudle wielorazowego użytku :) Poprzednio, o ile mnie pamięć nie myli, wywróciłam jej pudło na lewą stronę, a w tym roku wystarczyło opakować nowym szarym papierem. I jazda w drogę powrotną! Takieśmy są recyklantki.)



A tak wygląda dziś ogród przed naszymi oknami:


Co do planów świątecznych, to jutro będzie się piekło serrrrrrnik limonkowy, z zawijasami, ten sam, co w zeszłym roku. Wieczorem mamy spotkanie polskokościółkowe, w niedzielę mam nadzieję na świetlistą wycieczkę do Chicago. W poniedziałek powstanie barszczyk, a jeszcze trzeba pamiętać o pewnym ciekawym tłumaczeniu i o zrobieniu do soboty pomocy szkółkowych na temat Daniela. Których jeszcze tak na poważnie nie wymyśliłam... ale mam kupony do Joann's Fabrics (and Crafts), gdyby trzeba było coś zakupić :)

Brak komentarzy: