czwartek, 13 grudnia 2012

1243. jeszcze na chwilę jesiennie

Ponieważ czeka cała kolejka innych rzeczy do zrobienia, bardziej potrzebnych, zahaczających nawet o konieczne, włączyło się klejenie w art journalu. Przyczyniło się do tego wyrzucanie fajnych papierów w pracy, którym przecie nie mogę darować, więc urósł mi na biurku mały stosik... a póki co, pozbywam się obrazków leżących na nim już od dawna.


Chciałam znaleźć jakiś wiersz jesienny tryskający radością, a tu wszędzie przygnębienie, deszcze, wichury, paskudność meteorologiczna wyziera z każdego poematu, kapiąc deprechą i szarością. Na dodatek linijki w nich jakieś długaśne i zagmatwane, co też ma się nijak do lekkości, jaką miałam na myśli. Nareszcie udało mi się znaleźć dzieło niejakiego Paula Dunbara, prawie jak piosenkę, której ostatnie zwrotki nawiązują do oczobipnych kolorków na mojej stronie.

Don't talk to me of solemn days
In autumn's time of splendor,
because the sun shows fewer rays
And these grow slant and slender.


Why, it's the climax of the year -
- The highest time of living!
Till naturally bursting cheer
Just melts into thanksgiving.



A poza tym polowałam wczoraj na dwunastki na telefonie, ale nie do końca mi się udało - na skutek baby dzwoniącej uparcie z Północnej Dakoty, więc mam omskniętą jedną cyferkę.



1 komentarz:

Ansel Rhett pisze...

It is very nice and beautiful post which you shared.thanks for sharing.