wtorek, 26 czerwca 2012

1173. savanna i sabula, czyli na klifach i mokradłach Mississippi

"Jan po wybuchnięciu śmiechem trochę zmieszany do ciemnej bokówki wyszedł, a wkrótce raźnie już do świetlicy wracając zawołał:
- Może panna Justyna chce z bliska popatrzeć, jaka zaraz na Niemnie śliczna iluminacja będzie?
- Jacicę łapią? - zapytał Anzelm.
- A jakże! tylko co z ogniami wypływać zaczęli..."

 Cóż może mieć cytat z Nad Niemnem do czynienia z wyprawą nad Mississippi? Wyjaśni się to za moment, ale zacznijmy od mapki, coby wszystko za porządkiem szło. Otóż plątaliśmy się nad Wielką Rzeką w północnym Illinois, gdzie stanowi ona granicę ze stanem Iowa - okolica zaznaczona jest poniżej wielką zieloną kropą:


Pierwszy przystanek to park stanowy Mississippi Palisades, tuż obok miasteczka Savanna po naszej stronie i Sabula w Iowa. Z wysokich klifów dochodzących do 180 metrów ogląda się piękną panoramę, łącznie z jezdnią i torami biegnącymi tuż nad wodą, a także moim ulubionym Niebieskim Mostem o tam, daleko:



Przeprawiliśmy się owym mostem na zachodnią stronę, za granicę... Nagrałam sobie filmik i będę sobie teraz mogła jeździć po nim w nieskończoność, ha!

 

Szczerze mówiąc, poplątały mi się conieco liczne przystanki - wszędzie było pięknie, zielono, kwieciście... kwintesencja lata!


Brakowało jedynie żuraweli, czyli - w naszym wewnętrznym narzeczu - ptactwa stojącego w wodzie. Nie zdybaliśmy ANI JEDNEGO, ale na jednym z przystanków, przy tamie numer trzynaście, wyjaśniło się, gdzie przebywają...



Zainteresowało mnie też wysokie zielsko i aż kazałam się z nim sfotografować. Krótkie guglowanie wykazało, że to dziewanna, znana z ziołolecznictwa i kto wie, może nawet z Nad Niemnem, ale w życiu nie widziałam jej na żywo, a przynajmniej nie świadomie! Czytam, że może i do trzech metrów dorastać, cóż za dzida!


W tym samym miejscu przyuważyłam też osobliwe czubki wystające z płytkiego bajorka, a potem równie dziwne miotełki na brzegu, całe mnóstwo. Tu guglanie było o wiele dłuższe, ale wychodzi na to, że napotkałam zmasakrowane trochę pozostałości po uschniętych kwiatostanach lilii wodnych! Podobne obiekty są na zdjęciach TU i TU.


No i wracamy wreszcie do naszego literackiego motta; zauważyliśmy, mianowicie, wielką ilość owadów z długimi wąsiskami na odwłokach, dłuższymi nawet od reszty ciała. Okazało się, że to mayflies czyli jętki, czyli nadniemnowa jacica! Od razu wspomnieć należy, że jętkowych gatunków są tysiące, więc mowy nie ma, żeby to był dokładnie ten sam stworok.



Dowiedzieliśmy się, że te akurat jętki w postaci dorosłej żyją bardzo krótko, tylko jeden dzień, w związku z czym nie mają... układu pokarmowego! (T ucieszył się od razu, że przynajmniej nie gryzą :) Larwy przez cały rok mieszkają pod wodą, dopiero na sam koniec, na ten jeden dzień, wychodzą, znajdują partnera, składają jajka (do wody) i umierają. Przedziwne stworzenie - można by się zastanawiać po co istnieje?

Być może po to, żeby można było na nie łapać ryby, o czym można sobie poczytać o TU, w całym odnośnym rozdziale Nad Niemnem :)

Brak komentarzy: