Zaczęło się od przyciągnięcia w sobotę z biblioteki pięknej książki - albumu...
...w której obejrzałam tyyyyle wspaniałych, kolorowych prac (tylko czemu tak mało niebiesko - zielono - fioletowych??), że i mnie zachciało się trochę warstwowo popaprać. Wstałam więc dziś bladym świtem i ponalepiałam co niebądź na kartoniki, mażąc to wszystko następnie gesso.
Na to poszła pierwsza warstwa akrylówki...
...a potem poszły inne kolory i mazidła z buteleczek, pudełeczek...
Kostropaty akcent a Fran-tage:
Zmiętki i zagiętki z bibułki, pomaziane również brokatem:
Gaza ze złotą akrylówką (i to nie bylejakie złoto, bo Royal Gold :)
Planuje się dokończyć pozostałe kwadraty w podobny sposób, a następnie wykorzystać je jako tła w karteluchach. No i będzie kontynuacja psiaków - wszystkie cztery poprzednie psokartki się już rozeszły, zamówiłam nowy stempelek, bo ileż można się bawić tym samym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz