piątek, 13 kwietnia 2012

1124. wycieczkowo, zwierzęco, wodniście

Przerywamy dziś nadawanie kraftowego programu celem zapodania sprawozdania z wycieczki w zeszłą niedzielę - postanowiliśmy uczcić Wielkanoc za pomocą małego wyjazdu. Spakowaliśmy Wnuczkę Alicję razem z matką oraz ciotką i pojechaliśmy do Michigan City w Indianie, jakieś półtorej godziny na wschód od Chicago, tuż nad Jeziorem Michigan.

Główną atrakcją (jedną z dwóch, no dobra, trzech) było ZOO - raczej kameralne, ale za to zwirze były bliżej, niż w wielkich ogrodach bliżej nas. Tym razem najbardziej zachwycało mnie ptactwo, począwszy od wrzeszczących pawi, jakie przywitały nas od razu przy kasie biletowej, luzem.


Jakże odmienny ptak - taaaaki poważny:


W żółwiarium zachwyciłam się wzorami na skorupie (zaopatrzonej oczywiście w głowę i nogi oraz resztę podwozia, ale na nich takich pięknych wzorów nie było.)


Kto wiedział, że struś tak potrafi? Czy to oznacza, że nogi zginają mu się w kolanach do przodu?


Sporo czasu spędziliśmy przy lamach - można było je głaskach i w ogóle być blisko. Uśmiech poproszę!


W ZOO jest też dość spora wieża, z której widać drugą atrakcję, czyli latarnię jeziorną. Tu dygresja na temat tego, że w jęz. polskim istnieją najwyraźnej tylko latarnie morskie - bo na jeziorach latarni nie ma... Tu jednak trzeba naszą piękną polszczyznę ciut naciągnąć.


Kolejna atrakcja, można nawet powiedzieć, że serendypia: wchodzi się do ogromniastej klatki z mnóstwem kolorowych papug, kupuje patyczek z ziarnami i karmi - a dziecko się zadziwia.


Ja też się zadziwiam, patrząc z bliska na kolory upierzenia.


Wędrujemy potem na plażę i do latarni. Latarnie mają tyle uroku, każda jest inna, każda ma swoją historię.


Ładne kolorki i odbicia pobliskiej przystani.


I wreszcie powrót do Chicago, ale z małym przystankiem po zachodniej stronie jeziora, przy dopiero co zamkniętej elektrowni węglowej - kto by pomyślał, że taka malownicza struktura to ekologiczny złoczyńca?


I to tyle - sezon wycieczkowy naprawdę można uznać za otwarty, no i snują się plany na dalszy ciąg roku... łącznie z możliwością zabrania Alicji pod namiot (razem z rodzicielami :)

Brak komentarzy: