Od dwóch dni zajmuję się szarozłocistym papierem z botanicznymi esami floresami. Przynależna mu historyjka polega na tym, że przyszedłszy do pracy we wtorek rano, zastałam na biurku reklamówkę z prezentem:
Był tam bardzo zielony tusz, zestaw minipieczątek przyrodniczych (mniam, w sam raz do gromadziennika, można sobie takie malizny zabierać w podróż), oraz kilka papierów. Wyglądały na używane - jeden z szarych arkuszy był tylko częściowy, podobnie jak biały karton o fajnej fakturze.
Nikt się nie przyznał do mikołajowania w kwietniu, a ja nie mieszkając zabrałam się do cięcia materiałów. Pieczątek na razie nie wykorzystałam, ale mam na nie pomysł - bunting, czyli takie malutkie trójkątne flagi, które wiszą sobie na sznurku.
Kartkę zrobiłam małpując mapkę stąd; bardzo sympatyczne są tamtejsze karteluszki i chociaż ichnie wyzwanie jest już zamknięte, niewykluczone, że będą nadal źródłem inspiracji.
Potem języki przekształciły się w kółka i kubełki, ale plan w sumie cały czas jest taki sam, no i szary papier bierze obowiązkowo udział w każdej sztuce:
Obecnie tworzę już jednak nową rodzinę, z innymi kolorami, bo nie za dobrze znoszę długie zabawy z tym samym papierem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz