poniedziałek, 20 lutego 2012

1107. jedzie pociag z daleka...

Jak to zwykle bywa przed wyprawami, czas znienacka przyspieszył. W weekend udało się jednak odhaczyć kilka rzeczy na przedwyjazdwoej Liście, na przykład zakupic kurtki i buty. Kurtki okazały się być na większej wyprzedaży, niż sądziliśmy, a i butki trafiliśmy całkiem takie, jak sobie wyobraziłam, lekkie, małe i brązowe.

Pozałatwiałam nieco spraw telefonicznych, skserowałam paszporty, skróciłam trzy pary spodni - cóż to było za piękne odkrycie, że mam portki, w które się mieszczę, a które leżały w garderobie od ho-ho :)

Dziś jeszcze ostatnie zakupy, jutro farbowanie włosów, w środę pranie i stosikowanie, w czwartek pakowanie. A jeszcze mapki trzeba druknąć, jeszcze to i tamto...

W międzyczasie tak zwanym skorzystaliśmy w sobotę z pięknej pogody, żeby wypróbować nowe buty i kurtki. Pojechaliśmy do miasteczka Rochelle, na skrzyżowanie dwóch linii kolejowych, gdzie dla fanów kolei zbudowano mały parczek. Fotorelację można obejrzeć na Pikasie (przy okazji zorientowałam się, że jestem potężnie do tyłu z wycieczkowymi zdjęciami, bo nie ma tam w ogóle nic z Kanady, z zeszłego września!)

Poniżej natomiast wpis w Gromadzienniku; zrobiłam go natychmiast, bo jak nie teraz, to nigdy, albo przynajmniej duuuuużo później, jak wskazują powyższe doświadczenia z Kanadą.




1 komentarz:

Mrouh pisze...

starannie obejrzałam wszystkie fotki i cały czas myślałam, że gdyby mój siostrzeniec tam był, to by non stop piszczał z zachwytu:-)
A językowo mi się przypomniało, że po włosku pullman to autokar. Ciekawe skąd im się wzięło:-)