czwartek, 9 lutego 2012

1104. gromadzi się strony do gromadziennika

Ukleiłam sobie kilka stron do Gromadziennika - to na razie praca w toku, bo oczywiście strony zapełnią się zapiskami; zapewne przeznaczę je na notatki z przygotowań do nadchodzącej wycieczki do Izraela. Na razie wygląda to tak:


Wykorzystuję torebkę z piekarni z fajnym kraciastym wzorkiem, rozmaite śmietki z pudełka ze ścinkami...


...dużą szarą kopertę, w której przyszedł magazyn z Polski...


...ścinki Christmasowego papieru  prezentowego, w sam raz znalazły się na nich bliskowschodnie budynki...


...znaczki na kopercie też zostały, a co! I pieczątka priorytetowa.


A skoro już o Wyprawie mowa, to przygotowania wchodzą w bardziej intensywną fazę. Zarezerwowaliśmy sobie wczoraj jedną nockę w hotelu w Tel Avivie, gdzie zahaczyli się też znajomi z Francji, więc grupowy autobus będzie miał ułatwione zadanie z wyłuskaniem nas bladym świtem w czwartek. (Bonus jest taki, że znajomi będą stanowić plan B w sprawie zaspania :)

Ów hotel ma jeszcze taki plus, że chętny jest przechować nasze klamoty (i to za darmo, ten entuzjazm jest aż podejrzany) przez kilka dni, kiedy będziemy wędrować na własną rękę. Byłoby to wielkie ułatwienie i być może udałoby się wtedy dorzucić do programu Tel Be'er Sheva, Ważne Ruiny z listy UNESCO, miejsce wielokrotnie wspominane w Biblii. Są one na trasie z Tel Avivu do Eilat, więc gdybyśmy jechali tylko z plecakami, to istnieje szansa wysiądnięcia po drodze i dotarcia tam choć na chwilę, w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy targamy ze sobą dwie walizy. (Tylko jeszcze trzeba się dowiedzieć, jak się ma sprawa z  wysiadaniem z autobusu dalekobieżnego i potem wsiadaniem do tej samej linii kilka godzin później).

Na własną rękę musimy jeszcze znaleźć nocleg na trzy noce od niedzieli do środy w Eilat, nad Morzem Czerwonym. Kroi się najwyraźniej taki budkowy hostel, jakieś 10 minut od plaży i 3 minuty od dworca autobusowego, na który przyturlamy się pojazdem linii Egged.

W Eilat potrzebne nam jest jeszcze wypożyczenie auta na jeden dzień, żeby się udać do doliny Timna, gdzie mieszczą się niesamowite formacje skalne, stare kopalnie miedzi (ponoć Salomona, ale dowodów naukowych brak) oraz replika Przybytku, który Żydzi zbudowali wędrując z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Można niby jechać z jakąś wycieczką, ale skoro mamy czas, to fajnie byłoby zrobić to na własną rękę.

Potem, od czwartku, jesteśmy już w grupie, więc i spaniem się nie trzeba martwić, ani niczym innym. To znaczy - nie martwię się, bo, jak wyczytałam na jednym z przykościelnych napisów, martwienie się to marnowanie wyobraźni, tylko staram się przewidzieć okoliczności i jak najlepiej się na nie przygotować. Grupa zaś będzie nocowała w trzech miejscach: na północy, w Tyberiadzie, potem jedną nockę w kibucu Kalia, a potem już wszystkie pozostałe nocki w Jerozolimie.

Lubię, jak się przygotowania rozkręcają :)

1 komentarz:

Unknown pisze...

gromadziennik wspaniały :)
A wyprawy zazdroszczę :)