czwartek, 5 stycznia 2012

1063. światło

O świetle dzisiaj będzie, a to w związku z wyzwaniem w Galerii Rae. Gdzieś tam się napatoczyła wiadomość o tym temacie, na biurku od pewnego czasu leżała kartka ze świecą wytargana z jakiegoś magazynu, a do tego słuchało się przez święta Mesjasza... i tak się te elementy wyskładały w stronę do art journala:



Tekst to werset z Proroctwa Izajasza 9:2, który właśnie w Mesjaszu występuje. Poniżej wykonanie tego fragmentu, które wygrzebałam na Tubce i doznałam zachwytu - chyba jeszcze nigdy nie patrzyłam komuś śpiewającemu w twarz z aż tak bliska :) Normalnie czuć wibracje głosu z ekranu.

 

Werset zaczyna się śpiewać dopiero w trzeciej minucie, ale i wstęp warto obejrzeć - te zapadające ciemności widać na twarzy Pana Solisty, aże się można wystraszyć! A potem następuje radość z pojawienia się światłości.

Z innych tematów: na sportach byłam dziś ze Stefkiem-Anglikiem, co wymagało pewnego dostosowania emocjonalnego, bo oto facetowi, który zna mnie tylko z biura, czyli w "ładnym" wyglądzie, trzeba się będzie przedstawić w różowych gatkach dresowych, a po kilku minutach i moja facjata nabierze równie jaskrawego odcienia fuksja-pink. Oraz będzie się malowniczo ociekało potem.

Poszło jednak całkiem miło - w następnej edycji dołączy zapewne Żółty, że tak sobie niepoprawnie politycznie pozwolę napisać.

Z kolei odnośnie nadchodzącej wyprawy - trochę nam przycięto skrzydła, bo okazuje się, że bilet do Petry - samo wejście - kosztuje $135 od łebka! Myśleliśmy, że całość uda się zmieścić w $200 od osoby razem z dojazdem - tyle bym jeszcze wydała na ten cud świata, ale najwyraźniej nie ma mowy, żeby tak się stało, nawet jeśli zamiast dołączyć do (droższej) zorganizowanej wycieczki z Eilat podjęlibyśmy trud dostania się tam na własną rękę.

Trudno - zamiast tego kroi się snorklowanie w jeden dzień, oraz łapanie oddechu po dość morderczym locie nocnym do Turcji, mini-zwiedzaniu Stambułu, również nocnym locie do Tel Avivu i pięciu godzinach telepania się autobusem przez pustynię do Eilat. Uff, na samą myśl czuję się zmęczona... W drugi dzień chcielibyśmy zobaczyć Timnę.

Drugim podcięciem była wiadomość, że wycieczka nie przewiduje wyłażenia na Masadę na własnych nogach - będzie można ewentualnie zlecieć. Wyjeżdża się kolejką. Trudno. Nie zawsze pierwszy maja - no i dlatego właśnie wyprawy generalnie organizujemy sobie sami :)

2 komentarze:

Mrouh pisze...

Ha, pan miał zaiste oczy przerażone i przerażające na początku, aż pomyślałam, że to jakoś niestosowne być tak groźnym, śpiewając, ale szybko mu przeszło:-) Poza tym można się od niego wymowy uczyć, jak się paszczę układa do głosek poszczególnych:-)
Wieści wycieczkowe niefajne, ale sporty będą w sam raz na wypadek, gdyby kolejka się zepsuła:-)

Rae pisze...

Dziękujemy za udział w wyzwaniu Galerii RAE :)