W ciągu minionego weekendu właściwie nie dojechałam do zaplanowanych projektów papierowych, bo czas zjadły mi inne zajęcia - takoż przyjemne i pouczające.
W sobotę większość poranka spędziłam w kuchni, tworząc Żurawinowo-pomarańczowe świąteczne minibabeczki. Miniaturki są takiej wielkości, że dostosowana do nich muffinowa blacha ma 24 wgłębienia, a kółka na dno babeczek wycina się o średnicy ok. 6 cm.
Zaczęłam jeszcze w piątek, smażąc konfiturę z żurawin, soku pomarańczowego i gwiazdek anyżku. Anyżek i żurawiny poddałam obróbce po raz pierwszy w życiu, więc samo to stanowiło wyzwanie :) Dodatkowo była chwila, gdy zdawało się, że zbyt daleko z tymi babeczkami nie zajadę, bo konfitura miała w sobie nieprzyjemną gorycz. Szczęśliwie podczas pieczenia gorycz znikła, pozostawiając smakowitą kwaskowatość.
Niemniej jednak minibabeczki są bardzo pracochłonne, szczególnie jeśli się człowiek uprze, że mają wyglądać tak, jak w książce i wycina po cztery zygzaczki na każdą z 60 sztuk. (Część ciastek na poniższym zdjęciu jest żółta, bo zabrakło mi żurawin i zastąpiłam je jabłkami z przyprawami.)
W niedzielę zaś zajmowaliśmy się wnuczką Alicją. Przeprowadziłam wczesną skrap-indoktrynację - w ruch poszły pieczątki, dziurkacze, klej i kredki. Oto dzieła:
2 komentarze:
Czy mogę uśmiechnąć się o przepis na te smakowitości? Wyglądają obłędnie :)
Moja córa (też Alicja :)) uwielbia swój zestaw dziurkaczy i stempli i moje zasoby także :) Rośnie nowe craftpokolenie ;)
Rany, toż to lepienia na pól dnia było z tymi paseczkami, w dodatku w falkę:-) Żurrawiny kwaskowatość lubię bardzo:-) Alicja artystycznie- bo i śpiewa i maluje i stempluje, ale będzie frajda na emeryturze- scrapowe jam session się szykuje!
Prześlij komentarz