piątek, 1 lipca 2011

965. poszło w paczce

Paka do Polski wreszcie wysłana, więc można się zabierać za inne sprawy. Skończyłam album dla Mamy ze zdjęciami z ostatniej wyprawy - tak wygląda okładka...

...a tak profil - w towarzystwie jakiegoś kociego wąsa, który złośliwie się przyczepił do mojej sztuki, a ja, robiąc zdjęcie nie zauważyłam.

Środek nie jest zbyt wyszukany - zdjęcia z zaokrąglonymi rogami, obrysowania, podpisy na żółtych papierach. Część jest na papierze kratkowanym, który mi się skończył, więc popędziłam do sklepu po nowe zasoby - a tu okazuje się, że chyba przestali takie robić!!! Druga połowa podpisów jest więc na papierze liniowanym, ale przynajmniej w tym samym kolorze.


Zrobiłam jeszcze dwie okładki na cedeczka - wykorzystałam nowy zestaw stempelków literowych, który chyba stanie się moim ulubionym!! Bardzo mi się podoba mieszanka liter dużych i małych. Próbowałam nawet nauczyć się tak pisać, ale mi nie za bardzo wyszło.


Jutro wychodzimy z domu o piątej, bo na 5:30 jesteśmy umówieni ze znajomymi na wyprawę do St. Louis i okolic - będzie z pewnością fajnie, choć niestety niektóre atrakcje rzeczne są pozamykane ze względu na powodzie. Tak to bywa z tymi rzekami... mieliśmy wsadzić nos tam, gdzie łączą się Mississippi i Missouri, ale cypelek jest zajęty. Mieliśmy oglądać Mississippi ze wschodniego brzegu, z miejsca, gdzie Lewis i Clark zaczęli swoją słynną wyprawę na Zachód, ale tam też jest mokro, z tym, że jeśli obeschnie, to mają ponoć otworzyć.
Niepokoję się też ciut o dojazd do Kaskaskii, małego ogonka Illinois, który dawniej było na wschodnim brzegu Wielkiej Rzeki, ale woda zmieniła koryto i teraz tycie miasteczko, ale bardzo historyczne, znalazło się po stronie zachodniej, gdzie mieści się Missouri. Miesiąc temu droga też była tam zalana... No nic, będziemy improwizować - na liście są atrakcje zastępcze :) Byle tylko nie lało.

Brak komentarzy: