piątek, 10 czerwca 2011

952. φύλλο, czyli szpinakopiteka

Od jakiegoś czasu intryguje mnie niepopularne, acz ponoć wyjątkowo zdrowe zielsko zwane szpinakiem. W moim wewnętrznym słowniku jawi się jako postrach dzieci z różnych historyjek, pod względem ulubienia spoczywającym na tej samej półce, co kasza i brokuły. Leży tam sobie w postaci ciemnozielonej brei na jakimś talerzyku, a spod niego wypływa podejrzany, takoż zielonkawy płyn.

Zgadałyśmy się ostatnio z Mrouh o szpinaku właśnie i dostałam od niej przepis na bardzo smakowitą wersję. Potrzebny jest do niej czosnek, gałka muszkatołowa, serrrrr - w moim przypadku śmierdzielek zielonkawoplesniowy, nieco oliwy. No i góra szpinaku - z podkreśleniem słowa "góra", jesli się korzysta z "żywego", bo kiedy się tę mieszaninę przysmaża, szpinak znika w szokujący sposób. Dlatego w pierwszym eksperymencie wyszło mi ledwo kilka łyżek produktu, które wystarczyły na parę kromek chleba i już było widać dno.

W drugim podejściu pasty wyszło więcej, a w międzyczasie wyczytałam conieco o cieście filo czy też fillo, od greckiego φύλλο oznaczającego liść (wbrew pozorom, nie ma tego słowa w filodendronie, ani tym bardziej w filologu :). Zakupiłam eksperymentalnie rolkę w Najbliższym Sklepie i wczoraj wyprodukowałam kilka trójkątów właśnie ze szpinakiem oraz kilka ciasteczek z dżemem, powstałych tą samą metodą, tylko w mniejszej skali.

Ciasto jest cieniusieńkie jak papier, a nawet jak bibułka, bo ma pewną przejrzystość. Oto filmik pokazujący, jak się te trójkaty składa (nawiasem mówiąc, tak samo składa się też flagę amerykańską, kiedy przykładowo zdejmuje się ją z masztu.)



No i nawet zjadliwe mi to wyszło, ale na drugi dzień jest lepsze. Zapewne jakość podniósłby jakiś sos, bo całość jest dość sucha i sypie się niemożebnie, ale rozlatujące się warstwy to właśnie część frajdy. Może gdybym solidniej posmarowała topionym masłem, to byłoby mniej suche, ale nie chciałam domalowywać jakieś wielkiej ilości kalorii.

Podsumowując - masa szpinakowa wchodzi do jadłospisu, ale niekoniecznie z φύλλο. Jest jeszcze grecka potrawa σπανακόπιτα - spanakopita (którą pozwoliłam sobie w tytule zniekształcić w tytule w szpinakopitekę :), z nieco inną miksturą, którą też fajnie byłoby wypróbować, ale w małych ilościach, bo T się szpinaku nie tknie, choćbyniewiemco :)

1 komentarz:

Mrouh pisze...

Z zawartością żelaza w szpinaku to ponoć mit, bo ktos się kopsnął i przecinek postawił nie tam gdzie trzeba, odtąd zaczęto wmawiać Małym Tomkom, że szpinak jeść należy i to hurtowo, niczym Popeye (nawiasem mówiąc jadł z puszki, a wedle dzisiejszych norm żywieniowych nie jest to najzdrowsza postać pożywienia:-)). No i szkoda, bo szpinior potrafi być całkiem, całkiem... i zdrowy jest, jak i inne zielone warzywa, choć nie aż tak jak propaganda w przedszkolach mówiła twierdziła:-) widziałam nawet ostatnio szpinak w daniach słodkich, ale na razie wystarcza mi gama pomysłów na zielsko z czosnkiem i nabiałowymi dodatkami:-)