środa, 11 maja 2011

938. zabawy z kafelkami

Na pierwszym miejscu wśród moich ulubionych sztuk nadal siedzą witraże, ale kafelki i mozaiki plasują się niezbyt daleko za nimi. W Santa Fe napstrykałam sobie zdjęć do kolekcji, bo było na co patrzeć! Wiele sklepów miało na frontach takie właśnie dekoracje, szczególnie poniżej okien wystawowych, co wymagało przyjmowania nietypowych pozycji przy fotografowaniu. Pewne starsze małżeństwo, które zdybało mnie na tej czynności przy kolejnym budynku, stwierdziło: "You must really like tiles!"
Ano.

Kafelki bywają też natchnieniem do eksperymentów - mam ze dwa zestawy malutkich pieczątek - kwadratów z geometrycznym wzorem, nadającym się właśnie do tego celu. Te mniejsze kwadraciki dostaną może jeszcze odrobinę jakiegoś kolorowego wypełnienia, na razie są takie, jakie wyszły spod nagrzewnicy.

Ten większy kafelek może już się tu kiedyś pojawił - widać na nim lepiej, że staram się jakoś udawać ceramiczność dziełka za pomocą Glossy Accents na malowaniu metalicznymi akwarelami, a sam wzór to gorący embossing na kartonie do akwareli, coby nieco grubsze było. Trójkąty uzupełniające na bokach wzięły się z kwadratu z dziurkacza, ciachniętego na pół.

Z frontu gromadziennikowego - dopisałam ostatni dzień, powklejałam wszystko, co potrzebne, ale zostało mi jeszcze trochę zdjęć i ozdobników powycinanych z rozmaitych materiałów, którymi zalepi się puste przestrzenie. No i konieczna jeszcze jest okładka.

Brak komentarzy: