poniedziałek, 7 marca 2011

916. szkieukodzieła hurtem i ryczałtem

No i gdzież się podziały postanowienia, że w marcu będzie statystycznie jedna sztuka dziennie, albo przynajmniej sztuczka jakaś mała? Ano – dłubie się conieco, ale części nie można było jeszcze zaprezentować, żeby nie spalić posta na Craftypantkach; część zaś istniała w postaci komponentów i teraz się dopiero wysklejała.

Mamy zatem na początek karteluszkę z okazji nadchodzących urodzin dzieciaczka w Mississippi (rzadkość dla mnie, takie dzieckowe kartki)...

...i kocyk, któren w czwartek wraz z powyższą kartką uda się z koleżanką do tego samego bobasa na Południu. Nazwałam go sobie podczas robienia „Fale Mississippi” i podczas szydełkowania wspominałam różne spotkania z Wielką Rzeką, od Minneapolis po Nowy Orlean. W kolejce stoją jeszcze trzy kocyki, ale pooowoooli, bo dzieciaki jeszcze długo posiedzą w maminych brzuchach, a co do dwóch nie ma jeszcze wieści, czy to chłopiec, czy dziewczynka.

Zatęskniło mi się też za bibułkami i oto dziełko podobne do tych, co już powstały:

I jeszcze jajeczne dwie – będzie ich więcej, bo na stole leży stosik komponentów. Jajca są ze szmatek przylepionych na karton, zakupionych za grosze na zeszłorocznej wystawie patchworków. Same małe kawałeczki, ale za to zylion wzorów, więc w sam raz się nadają na takie prace.


Kartka w sumie recyklingowana z już istniejącej... więc się nie do końca chyba liczy:

Gromadziennik takoż się pogrubił w tych ostatnich dniach – przybyły strony o mega śnieżycy. Pierwszy raz pieczątkowałam akrylówką, za pomocą wielkich, piankowych stempli ze Sklepu Drugiej Szansy i bardzo mi się rezultaty podobają:


Czyli mamy sześć prac na siedem dni? Ha, są jeszcze inne, ale pojawią się tu jutro, żeby post się nazbyt nie wydłużył :)

Brak komentarzy: