środa, 2 lutego 2011

905. i po zadymie

Dotarłam dziś na zakład jako pierwsza i póki co, ostatnia :D Dobrze, że mnie T dostarczył i że miał przy sobie łopatę, bo trzeba było przekopać się do drzwi, o czym będzie osobna historia. Siedzę sobie właśnie przy moim oknie, za którym w słoneczku i w towarzystwie błękitnego nieba z delikatnymi chmurkami mam istną Szwajcarię - góry śniegu, po których od czasu do czasu przelatuje wiatr, popychający srebrzyste wstążki leciutkich płatków. Na małym odcinku, gdzie wspomniane góry nie zasłaniają widoku, widzę drugi brzeg parkingu - piękne klify śniegu z obsypującymi się piargami i innymi zjawiskami geologicznymi. I jak tu nie lubić zimy?

Taki miałam widok z okna wczoraj po południu, kiedy zadyma się zaczynała:

A tak jest teraz, na fotce zrobionej z dokładnie tego samego miejsca na stosie cedeczek:

1 komentarz:

jaemigrantka pisze...

O ja pierdziu!!!!!
Ogladalam i czytalam wczoraj co pisze jedna z moich znajomych mieszkajacych w Kansas,ale z kazdym kolejnym newsem oczy me robia sie coraz wieksze i wieksze-niczym spodki juz sa:/
Zawiana jestes,bez dwoch zdan:] Mimo to slonka zycze i pozdrawiam cieplo:]