Dwie karteczki-świąteczki, obie z bańką, która budzi kolorowe wspomnienia z dzieciństwa; miałam taką banieczkę, dość podobną, z gwiaździstym zagłębieniem na środku – skarb wielki i ZNALEŹNY, bo choinki u nas się nie robiło ze względu na przekonania religijne. Trzymałam ją sobie w okrągłym blaszanym pudełku, ale po jakimś czasie się pobiła, jako że była z tych prawdziwych, szklanych i, niestety, łatwo tłukliwych.
Moje bombki zrobione są z akwarelek i embossingu na gorąco – taki embossing znakomicie się sprawdza jako „resist” (hm, jak by to po polsku było? Dict.pl podaje „ochrona koloru”, ale to przecież nic nikomu nie mówi) i potem łatwo się maluje. Bombkowych kartek będzie jeszcze kilka, a potem przechodzę do Życzeń z Wietrznego Miasta. Ponieważ zaś bombki są wycinane, to nadają się na wyzwanie w Skrapujących Polkach.
Nawiązując do resist... Zastanawiam się nieraz nad importem kraftowych słów do polszczyzny. Trudno zachować konsekwencję, ale pewnie jakoś się to z biegiem czasu unormuje. Używam słowa kraft i kraftować – przez k – bo skoro computer zmienił się w komputer, to i tu by należało. Podobnie jest ze skrapowaniem. Embossing... nie znam polskiego słowa, więc zostaje, a precedens końcówkowy jest – w postaci chociażby parkingu. Podwójne s w polskim jest rzadkie, może embosing byłby bardziej spolszczony...
Natomiast żadna siła nie zmusi mnie do mówienia stickersy i bradsy, jak również punchery/panczery :p
Nadal mam problem z rubonsami. W czasach dziecięctwa miałam takie coś i chyba mówiło się kalkomania, ale teraz to trochę przestarzałe słowo i kojarzy się chyba dość przedszkolnie.
Ktoś coś zaproponuje?
PS. Szukając „resist” dowiedziałam się, jak się stopniuje odporność na wodę: wodoszczelny to mniej , niż wodoodporny ; stopniowanie: water tight , water resistant , waterproof. Ciekawe.
5 komentarzy:
Łaaa, obie świetne kartuszki, ale wiadomo, że niebieska do mnie mruga:-) A bańkę, czy jak u mnie się mówi, bombkę taką z czubeczkiem i wklęśnięciem pomalowanym sreberkiem to tez mieliśmy, pewnie gdzieś jeszcze jest, odrapana nieco, bo stareńka. Naszymi ulubionymi były jednak takie z cieniutkiego szkła mlecznego w paseczki, z brokatem, w kształcie podobnym do tych z Twoich kartek- bawiliśmy się wprawiając je w ruch wirujący, łapiąc za ten dolny cypek... paseczki zlewały się w jedno, a brokat pobłyskiwał od światełek.
mi osobiście kalkomanie odpowiadają.
i lubię to nostalgiczne brzmienie. ;)
natomiast zagwostka siedzi w kwestii "art journali". bo przecież ani "zeszyt", ani "szkicownik", ani "pamiętnik".
a ciężki orzech w postaci "altered books"?
ach te bombkowe wspomnienia...
a jesli chodzi o art journal, to rozkmninialysmy niedawno z Mrouh, ze tez zapomnialam napisac: chyba wymyslilysmy sztudziennik? ze sztuka, dziennik, sztudnia pomyslow i sztudiowanie w jednym.
Radosna slowotworczosc, mozna powiedziec.
Altered book... nie wiem. Zdaje sie, ze niektorzy mowiac zalterowac, zalterowana? Troche dziwnie brzmi :)
wiele z tych słów dziwnie brzmi.
niektórzy jeszcze posuwają się do "zmaltretowana".
i to "zmaltretowana" często jest dość dobrze oddającym rzeczywistość słowem...
że tak sobie pozwolę wtrącić
;-)
Prześlij komentarz