poniedziałek, 18 października 2010

854. wycieczka na kołdrzaną wystawę

W sobotę, w ramach małego prezentu urodzinowego, poszłam sobie na wystawę quilts, czyli kołder czy innych dzieł, mniejszych i większych, powstałych za pomocą łączenia szmatek. Tak chyba można to najszerzej zdefiniować.

Rozmaitość quilts jest olbrzymia: bywają mozaiki, hafty, aplikacje; materiały też są różnorakie i przede wszystkim kolorowe aż do zawrotu głowy. Sama nie wiem, które najbardziej podziwiam - czy geometryczne wzory, do których zmontowania konieczna jest matematyczna dokładność i wyobraźnia, żeby się setki szmatek zeszły w wielką powierzchnię, czy skomplikowane aplikacje, również z mnóstwem elementów.

Zachwyciłam się więc samymi kołdrami, nawsadzałam nosa do sklepów, jakie umościły się na obrzeżach sali wystawowej (akhem... nie obyło się bez nabycia kilku rzeczy...), ale chyba najbardziej olśniła mnie pasja kobietek, z którymi tam rozmawiałam. Meldowałam na początku, że ja kołderek nie szyję, bo mnie to przerasta, ale że papier, że trochę mixed media, więc były dwie sekundy zdumienia, co w takim razie tu robię, ale pędem wyjaśniałam, że ja po inspirację i że wszelkie rękodzieło mnie fascynuje. Od pań aż świeciło entuzjazmem, grzało twórczą energią.

Zakupiłam sobie dwa pakieciki starociowych guziczków - białe (z muszli) i niebieskie, jak również conieco ścinków szmatkowych.


Ścinki biorą się stąd, że członkinie kołdrzanego cechu zbierają przed wystawą resztki z tego, co robią i pakują w woreczki, po czym sprzedają po dolarze i w ten sposób zbierają fundusze na zarządzanie cechem. A w takim worku może się nawet trafić kawałek kołderki albo hafcik, albo inna niespodzianka.

Po tym przydługawym wstępie zapraszam na mały fotoreportaż z sobotniej frajdy - niektóre zdjęcia nie wyszły mi niestety zachwycająco, jako że światło było marne, ale widać, ossochozi.

PS. Grzebiąc w źródłach, natrafiłam na stronę z pięknymi guzikami, choć wielkie są i jakoś się grafika rozjeżdża, przynajmniej u mnie, ale warto wsadzić oko.

1 komentarz:

Mrouh pisze...

Na picasie juz oko napasłam, to jeszcze po guzikach pobuszuję- jakos dziś mi guziki do oczu skaczą na blogach:-) a kołderki niektóre naprawdę porażające ogromem roboty, jaka trzeba w nie włożyć i pięęęęknee!