czwartek, 9 września 2010

823. bałagan, mydłoryty i gębulce

Przerywamy dziś nadawanie opowieści wycieczkowych celem przedstawienia nowości z kraftbiurka. Rzuciłam się na falę wraz z innymi "bałaganiarami", które dzięki słoikowej akcji w Imaginarium miast przepraszać za swój nieporządek, wykorzystają go twórczo, a nawet będą z niego na swój sposób dumne. Podobnie jak kilka innych zdolnych osóbek, zmontowałam kolaż z tego, co znalazło się na biurku. Był tam średnio udany eksperyment z kubkiem, sznureczki, z których zrezygnowałam przy innej kartce, jak również oczywiście rozmaite ścinki. (Są tam też gotowe, "ładne" półprodukty do kilku dziełek, ale to by się nie liczyło.)


Mydlane eksperymenty, również w Imaginarium, zmotywowały mnie do rozpakowania dwóch z trzech mydełek, jakie czekały na swoją kolej. Na pierwszym pojawił się mydłoryt, który planowałam wykorzystać jako pieczątkę do farby akrylowej. Oto stempel oraz postęp ewolucyjny rezultatów:


Pierwsza, najmarniejsza odbitka dowiodła, że mydło musi być równiusieńkie oraz że odbijanie na papierze leżącym na stole nie wychodzi najlepiej. O wiele lepsze rezultaty daje przyłożenie kartonika do rzeźbionki i dokładne przyciśnięcie go do wszystkich szczegółów (odbitki środkowe). Z wzoru numer cztery wynika, że jeśli się chce otrzymać drobniejsze szczegóły, jak np. linie na drzwiach, to trzeba je wygrzebać w mydle dość głęboko, żeby się nie zalepiły farbą, co nastąpiło na poprzednich odbitkach.

Ciekawa byłam, czy mydło zacznie się rozpuszczać - po czterech odbiciach trochę zmiękło i zaczęło zostawiać na kartonie kawałeczki razem z farbą, więc zakończyłam eksperyment i pieczątka poszła się suszyć.

Drugie mydełko otrzymało dwa nowe życia. Nigdy w życiu niczego nie rzeźbiłam, więc dziełem sztuki trudno to nazwać :) Na jednej stronie mamy trochę infantylną rybkę (bo łatwa)...

...a na drugiej stronie wydłubałam gębulca z ogromniastym nosiskiem, który teraz pilnuje łazienkowego świata, spoglądając z wysokiej półki. Jednocześnie nabyłam większego szacunku dla wszystkich, którzy potrafili i potrafią wyciągnąć z kamienia kształt człowieka czy czegokolwiek innego.
A na koniec przedstawiam moje zbałaganione permanentnie biurko, gdzie tworzą się krafty powyzsze i wszystkie inne, oraz najnowsze znalezisko, szkieuko ze Sklepu Drugiej Szansy. (Zbieram się w sobie do umycia okna, ale jak sobie wyobrazę przemieszczenie tego wszystkiego, co znajduje się na blacie...)


2 komentarze:

Mrouh pisze...

No piękny masz bałagan, ja mam taki jak posprzatam:-) tak sobie myślę, że czas na remanent, ale jakoś to najmniej lubię robic z całego craftowania:-) Jeśli uważasz się za kiepskiego rzeźbiarza to się mylisz- boję się brać mydło do rąk, bo nie doskoczę do pięt Twojemu ludowi z nosem:-) z przydziału dostałam tylko ciągoty plastyczne, niestety talentu w pakiecie nie było, choć było po kim:-)

~*~Patty S pisze...

your tea time card is really lovely and I am crazy about hand carved house stamp!
oxo