piątek, 3 września 2010

820. idzie długi weekend

No i cóż, nie wysmażyło się wczoraj żadnego krafta, choć się planowało... ale po zakupach, obiedzie i usmażeniu tych skórek, co zwykle (bo teraz żadna wycieczka nie może się odbyć bez skórek, zawlekliśmy je nawet na Alaskę), przyszła pora na oglądanie Project Runway i jednoczesne układanie szczegółowej trasy na weekendową wycieczkę. (W poniedziałek jest Labor Day i się nie pracuje.) Nie żebym zostawiała taką ważną czynność na sam koniec – miałam dane o lokalizacji ciekawych miejsc, więc trzeba było tylko dopracować kolejność. I tu nastąpił mały zonk w postaci braku mostów na Mississippi!

Wybieramy się bowiem w okolice New Madrid, na południe, gdzie schodzi się na stosunkowo niewielkim terenie pięć stanów: Illinois, Kentucky, Tennessee, Arkansas i Missouri. Okolica ta jest również znana z trzęsień ziemi – tu można sobie obejrzeć mapki i poczytać w tubylczym języku choćby o trzęsieniu, jakie miało miejsce niemal sto lat temu. Było ono na tyle poważne, że odczuwano je również w Toronto i w Bostonie (2000 km od epicentrum!), w stanie Maine popękały kominy, a w Waszyngtonie połamały się chodniki. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że Mississippi płynie w odwrotną stronę.

Co ciekawe – ponieważ Mississippi tworzy tam mnóstwo zakoli, a jednocześnie stanowi granicę stanów – pojawił się problem administracyjny, bo trzęsienie poprzesuwało niektóre zakola i dwie mieścinki, które do tej pory były na brzegu wschodnim, w Tennessee, znalazły się nagle po stronie zachodniej – i co teraz? Sprawa znalazła się aż na wokandzie Sądu Najwyższego, gdzie rozkminiano, czy granica wędruje razem z rzeką, czy miasteczko raz zaliczone doTennessee pozostaje w tym stanie bez względu na okoliczności hydrologiczne.

Wracając do kwestii mostów – na przestrzeni ok. 300 km są trzy, więc pierwotna koncepcja o przeskakiwaniu sobie z jednej strony Wielkiej Rzeki na drugą legła w gruzach. Zasuwamy zatem prawdopodobnie po stronie wschodniej aż do Memphis (którego nie było w planie, ale będzie trzeba tam dotrzeć ze względu na most), a wracamy głównie stroną zachodnią. W sumie nic dziwnego, że na mało zamieszkałych, a jednocześnie zagrożonych sejsmicznie terenach nie inwestuje się w mosty na rzece o szerokości kilkuset metrów.

Ponieważ zaś kraftów nowych nie ma, to wrzucę starą karteczkę z żyrandolem oraz brokatowym kartonem, który swego czasu mnie mocno rozczarował, bo nie da się do niego przykleić niczego, żadnym klejem. Pozostają ćwieki i ewentualnie szycie.


Dorzucę jeszcze małą prasówkę z przeglądanych ostatnio magazynów (dzięki ci, miejska biblioteko) – ciekawe materiały: płótno, a dzięki niemu zrecyklingowane słoiki, oraz małe PS do sierpniowego wyzwania w CI, czyli wykorzystanie zielska na różne malownicze sposoby.


Brak komentarzy: