W sobotę po raz enty układałam wylezione z półek i pudełek przedmioty w kraftpokoju – trudno, nie jestem w stanie odkładać wszystkiego na miejsce od razu, jak grzeczna dziewczynka. Ponieważ zaś pierwsze przykazanie kraftowe mówi „nie będziesz wyrzucać niczego”, nazbierało się różności – ze ścinkami papieru na czele. Mieszkają obecnie w trzech domkach.
Pudełko na ścinki tycie:
Pudełko na ścinki średnie:
Teka na spore kawałki papierów (w odróżnieniu od całych i tylko odrobinę zużytych):
Chciałam koniecznie trochę poluzować najmniejszym ścinkom, więc zrobiłam trzy stosiki – niebieski, zielony i różowo-fioletowy, po czym zabrałam się za przylepianie kawalątków na dość miękki karton. Wyszło takie coś – na razie uporałam się z niebieskim i zielonym.
Z zielonego powstała okładka-przekładka do Gromadziennika do wczorajszej wycieczki, o której naskrobię zapewne kilka słów, ale na przykład pojutrze. Z takiego sklejania wychodzi całkiem sztywna tekturka, więc nadałaby się się i na okładkę notesu, i na tło do karteluchy. A gdyby tak ścinki czerwono-brązowe pociąć w równe paski, to mielibyśmy MUR.
4 komentarze:
niezła akcja, masz tego trochę... :P:P:P
Tez mi się zbiera i zbiera...genialny pomysł, jak to bywa z prostymi:-) widziałam ze pisałaś na gg ale mi się kompiuter zespuł i na pozyczonym nie mam archiwum, które i tak pewnie poszło w kosmos, więc najlepiej jakby tak na maila powtórka poszła:-) próbuję sie zorganizować na pozyczonym laptoczku.
chytrze!
ja też tak chcę.
oj tak, zbiera sie te ścinki...
cudnie je wykorzystałaś!
Prześlij komentarz