Dalton okazał się mniej straszny, niż go malują w wielu źródłach – standardowe przewodniki nieśmiało umieszczają go na samym końcu alaskańskich atrakcji, z licznymi ostrzeżeniami – poczynając od tego, że nie należy do takiej wyprawy podchodzić lekkomyślnie, poprzez „bez trzech zapasowych kół nie ma się co wybierać” aż po „droga połyka auta w całości i nikt nie uchodzi z życiem.” Dalton jest jednak w sporej części asfaltowy, a na reszcie, choć określanej jest jako „żwirowa”, nawierzchnia składa się ze żwiru posklejanego na twardo jakimś związkiem wapnia. Przy suchej pogodzie zasuwa się tym niemal jak asfaltem, ale w deszczu natychmiast tworzy się śliskie błotko (a tylna szyba zaczyna przypominać najpierw rzadką zupę grzybową, a następnie gulasz).
Straszące opisy biorą się również zapewne z tego, że określenie „highway” zobowiązuje: na takie hasło widzi się piękną autostradę, co najmniej dwa pasy w każdą stronę, bezkolizyjne skrzyżowania, precyzyjne oznakowanie. Jeśli ktoś wybierze się na Dalton z takim wyobrażeniem, to rzeczywiście srodze się zawiedzie, a i może się wpakować w niebezpieczeństwo.
Wypożyczalnie samochodów typu Budget czy Hertz nie pozwalają zabierać swoich pojazdów na tę trasę; po obdzwonieniu chyba z tuzina numerów udało nam się znaleźć dwie firmy, które dają auta na taką wyprawę. Trzeba jednak zostawić $1000 depozytu na wypadek popsucia samochodu, które najczęściej polega na pobitej przedniej szybie (kamyki spod kół ciężarówek) i pękniętych dętkach (dziury w nawierzchni). Okazało się jednak, że naprawdę nieprzyjemnych dziur było może ze 40 km, a ciężarówki są miłe, tylko trzeba im zjeżdżać z drogi, szczególnie w trudnych miejscach. One wtedy też starają się zwalniać i zjeżdżać na bok, a większość kierowców przyjaźnie macha.
Na tych 666 kilometrach są trzy przystanki z ludźmi: knajpa i visitor center nad rzeką Yukon (kilometr 90), Coldfoot (282, 13 mieszkańców) i wioseczka Wiseman (304, 22 osoby), przy czym paliwo znajduje się tylko nad Yukonem i w Coldfoot, więc trzeba się obowiązkowo zaopatrzyć mimo niebotycznych cen. Potem do samego końca nie ma już niczego oprócz Wielkiej Rury, prymitywnego lotniska i kilku przepompowni.
Na samym początku drogi jest znak oblepiony licznymi naklejkami. Kiedy zatrzymaliśmy się tam celem pstryknięcia fotki, z zaparkowanego niedaleko pickupa wyskoczył brodacz i zaproponował, że sfotografuje nas oboje. Gadka-szmatka, okazało się, że jest z miasteczka North Pole. Sądząc po wyglądzie, mógł to być sam Mikołaj!!




Na fotoprzystanku napotkaliśmy dziadka, który przyjechał na Alaskę z Florydy (nie przyleciał, przyjechał) – zaczął jechać pod koniec kwietnia, czyli ponad dwa miesiące wcześniej. Ha, emerytura ma swoje plusy!






Mila 244 – przełęcz Atigun, 1415 m.n.p.m. Najwyższy punkt drogowy na Alasce, w zimie mocno niebezpieczny ze względu na ostry podjazd i lawiny (widzieliśmy nawet postumenty pod antylawinowe działka). Nieziemskie widoki i kamień spada z serca (a wręcz cała lawina kamieni), kiedy człowiek znajduje się po drugiej stronie.










Uff. Zmęczyłam się samym opisywaniem tej trasy :). Jest to jednak niecodzienna przygoda, z pewnością warta wysiłku. A, dodam jeszcze, że depozyt zwrócono nam niemal w całości, bo całe 2250 mil udało się przebyć bez szwanku, ale że mieliśmy wykupione jedynie 2000 mil, to trzeba było uiścić za nadprogram. Dalton Highway rządzi!
PS. T mówi, że pora kończyć, bo blogasek pęknie i będzie syczał jak dętka. To już kończę.

4 komentarze:
Nooo, teraz dopiero widać, że jednak czasem było tam chłodno:-) Droga niesamowita. Czy w Stanach wszystkie ciężarówy są takie standardowo vintage'owe z przodu:-)? A jakie ładne kwiatki fioletowe na tych polach! U nas dziś zimno jak na Aalasce, w porównaniu do zeszłego tygodnia, 18 stopni tylko:-)
ale widoki!!!!
dech zapiera!!!
...albo moze brakuje tchu ze zmeczenia po tym tasiemcowym poscie :D
Mrouh - sporo ciezarowek lubi sie stroic, swiatelka, chromiki, takie tam bajery. Na tak zwanych trak stopach, czyli przystaniach dla ciezarowek, bywaja sklepy z takimi fajnymi swiecidlami, ze aby sie prosilo je do jakiegos krafta wykorzystac.
T powiada, ze ciezarowki dziela sie na zwykle i classic. Oraz Volvo, ktorych za ciezarowki sie ponoc nie uwaza. Classic maja wlasnie sporo chromu, komin z przodu (czyli rure wydechowa), a w srodku drewniane elementy. Maja tez z tylu kabiny sypialnie, lazienki... oo, czyzby sie nalezalo zrobic post o "trakach"? :) Moze po nastepnej wycieczce.
Wspaniała wyprawa. Piękna wyprawa. Zazdroszczę.
Prześlij komentarz