Wczoraj przywlokłam dość pokaźne tomiszcze pod patronatem ni mniej, ni więcej, tylko samej Marty Stewart, autorytetu w dziedzinie gotowania, szycia, malowania, pieczenia, zapraw, upraw, przypraw, dziurawienia dyni, montowania wieńców, kolekcjonowania wintażowej zastawy, hodowli psów i winorośli. I w dziedzinie zasmażki zapewne też. Ciekawa byłam, co też w tej księdze znajdę...
...i spotkało mnie miłe zaskoczenie! Do tego stopnia, że przeleciałam na szybko przez cały wolumen (aż musiałam sprawdzić, czy tak się to słowo pisze), po czym wróciłam do niektórych rozdziałów i słowo daję, chyba będę notatki robić. No bo – pieczątkujemy wszystkie od niewiadomokąd, a kto pokusił się o przyłożenie stempla do kamienia? Albo pióra? Patyka?
W lecie chciałabym popróbować „odbitek” z zasuszonych roślin – fajnie byłoby wykorzystać je choćby w skrapach podróżnych. Jeśli ktoś zna lepsze słowo, to niechaj się podzieli – chodzi o podkładanie roślin pod papier, a następnie robienie odbitki za pomocą delikatnego mazania/rysowania np. kredką.
DOPISEK.
Skoro już dzięki Ewelinie dowiedziałam się, jak się zwie ta odbijana technika, to poleciałam na Flickr poszukać obrazków pod hasłem "frottage", a potem również "grave rubbing" (nie mylić z "robbing" :), bo słyszałam, że się takie odwzorowania nagrobków robi. No i są rozmaite przykłady, na przykład tu.
Myślę sobie, że na wycieczce mogłabym mieć pod ręką papier, taśmę klejącą i kredki, by móc sobie "zabrać" w ten sposób jakąś fajną tabliczkę albo ornamencik...
8 komentarzy:
bardzo lubię pomysły Marty Stewart. ostatnio przeczytałam w książce o ozdabianiu papieru, że taka technika odciskania faktur to frottage, choć dotyczy to chyba jedynie pokrywania papieru ołówkiem. pozdrawiam serdecznie :).
ha! dzieki! okazuje się, że istnieje nawet słowo frotaż, powiada encyklopedia PWN: "frotaż [fr., ‘pocieranie’], frottage, technika rysunkowa, polegająca na pocieraniu grafitem kartki papieru położonej na fakturalnie ukształtowanych powierzchniach różnych materiałów, w celu uzyskania dokładnego odwzorowania ich struktury; wprowadzona do malarstwa współczesnego przez M. Ernsta."
Tyle, że po ang trzeba na ten słow uważać, bo ma jeszcze całkiem inne drugie znaczenie...
za moich szkolnych czasów odwzorowywało się głównie monety i pamiętam, że delikatniejszy efekt (bez smug kredką) uzyskiwało się pocierając odwrotną stroną ołówka (oczywiście był to ołówek bez gumki), pod warunkiem, że nieogryzionego :)
my chyba z tych samych czasow i zwyczajow, tez tak robilam :)
ale jest chyba coś czego Pani Marta nie potrafi...hę:))))?
tak dla pocieszenia, znajdź coś, dobrze?;))
Myślę, że pomimo swojego pochodzenia nie umie mówić po polsku.
Osobiście, mimo że jej pomysły są fajne, nie za bardzo lubię oglądać jej programy, bo moim zdaniem "przytłacza" swoich gości - ktoś coś demonstruje, a ona i tak wie lepiej, musi opowiedzieć historyjkę o sobie i o tym, jak POWINNO być, czyli jak ona robi. Jakieś takie niefajne jest to jej gospodarzenie.
Hm, mnie się ona w ogóle wydaje tak niesympatyczna... oglądałam kilka razy program, który u nas był w tvn style, ale denerwowała mnie strasznie. Jakaś taka jest ponura, usmiecha się z zacisniętymi zębami, ubiera się w jakieś bure, za luzne bluzki i sweterki- cięzko ja polubić i z przyjemnościa oglądać. Książka może być jednak fajna- pomysły mozna podpatrzeć, bez konieczności patrzenia na panią Marthę:)
to mnie pocieszyłyście:)))
a z tym polskim to miałam przeczucie, ze nie potrafi!
Prześlij komentarz