Nie można powiedzieć, żebym się w weekend popisała kraftowo... ale cóż począć, jeśli jest tyle innych rzeczy na liście? Zrobiliśmy sobie wczoraj z T dzień bez telewizji, co było bardzo przyjemne – jakoś dusza mi odpoczęła. Obejrzeliśmy za to ze trzy polskie filmy w internecie oraz kilka początków, które się do dalszego oglądania nie nadawały. Odzwyczailiśmy się od przekleństw na ekranie (tu w tv wszystkie są wy-bleep-owane), oraz od filmów ociekających seksem (takoż ocenzurowane). Niepokoiłam się też, że ktoś z naszego polskiego piętra zadzwoni na policję, by ratować mą skórę, na którą, jak sobie mogli domniemywać, jakiś facet wydzierał się niewybrednym językiem.
Poczyniłam przy tym postęp w zakresie sukieneczek-zawiadomień o Alicji, bo przecież czas najwyższy, trzeba już w tym tygodniu wysyłać. Tu jest jedna przykładowa.
W najbliższym czasie będzie podsumowianie styczniowego wyzwania mącznego, a zarazem ogłoszenie nowego na luty, gdyby przypadkiem ktoś się chciał znowu pobawić. Surowce będą tym razem łatwiej dostępne, niż torba z mąki, to może jeszcze kogoś uda się zachęcić :)
2 komentarze:
Też nie umiem oglądać wrzeszczących i klnących filmów. Nic nie poradzę- dla mnie przekleństwo to ostateczność, nie na moje nerwy taka "rozrywka".
Sukienki iście Alicjowe:) Rozumiem, że postęp w szyciu sukienek odbył się kosztem żółtych szalików:)?
Tak. szalik numer jeden skonczony, koszyk poszedl do krafciarni, za to przyszedl koszyk z sukienkami (oraz z malym hafcikiem na kartke urodzinowa dla Mamy.)
usiluje jakos te prodzekty wszystkie utrzymac w porzadku.
Teraz trzeba bedzie jeszcze maly koszyczek z M....m :)
Prześlij komentarz