środa, 2 grudnia 2009

Wracam, czyli dwie listy naklepane w samolocie

Było podczas wyprawy wiele chwil miłych i sporo pięknych miejsc. Odbyliśmy wycieczkę do browaru w Tychach, obejmującą zwiedzanie muzeum i potem fabryki.

Zajechaliśmy aże do New Targ City i okolic – do dworu i starego kościoła w Łopusznej i do term podhalańskich w Szklarach (ładnie, dobrze zorganizowane, czyściusieńko.)

Był też kamieniołom Liban w Krakowie z pozostałościami po „Liście Schindlera” i pobliski kopiec Krakusa.

I jeszcze drugi kamieniołom, i skansen w Wygiełzowie z całym mnóstwem starych chałup i innych eksponatów, a nawet z „nowym” dworkiem z XVIII wieku, o ile mnie pamięć nie myli.

I jeszcze klasztor w Czernej, razem z pobliskimi źródłami i Diabelskim Mostem.

Osobny zaś rozdział to wycieczki do Krakowa. Z Pasierbiczką zaliczyłyśmy kilka miejsc żydowskich – bardzo przyjemne muzeum w starej synagodze na ul. Szerokiej (choć bileterka była dość oschła), cudnie kolorową synagogę Tempel (tu panie od biletów były z kolei niezmiernie sympatyczne), cmentarz żydowski i na koniec żydowską żywność w Arielu, takoż na Szerokiej.

Byłyśmy też w Kamienicy pod Globusem u zbiegu Basztowej i Długiej, gdzie niezwykle miły pan opiekujący się budynkiem wpuścił nas nawet do przepięknie zdobionej Sali na piętrze (się wyczytało w szwagrowych przewodnikach, że w budynku, koło którego przechodziłam ze sto razy co najmniej, są takie cuda.)

Siostrzeniec Mikołaj zapoznał mnie z Cafe Camelot w Zaułku Niewiernego Tomasza, gdzie można się uraczyć pomarańczowym kakao albo gorącą czekoladą z pociupanym jabłkiem. No i kapitalnym starokamienicowym wnętrzem. Pomysły czekoladowe zapisuję w pamięci do ewentualnego wypróbowania w domu.

Wymyśliłam sobie również przygodę w postaci polowania na witraże. Szłam sobie mianowicie ulicami, przyglądałam się drzwiom i wskakiwałam tam, gdzie świeciły się jakieś szkiełka. Rzecz stała się tym sympatyczniejsza, że w kilku miejscach obecni byli panowie z ochrony i kiedy meldowałam, że poluję, że od rana chodzę i fotografuję, to się cieszyli i uśmiechali. Jeden nawet podpowiedział, że w Alejach jest muzeum witraży, które zapisuję sobie do ewentualnego odwiedzenia w przyszłym roku.

Zdjęć witraży mam ponad 50, będzie z nich wkrótce album cały osobny. I zapewne jakiś odrębny wpis o ulubionych.

To byłaby lista fajności, a teraz będzie lista rzeczy, które przy każdej wizycie włączają mi bulwersatory – lista spraw, do których przydałaby się magiczna różdżka. Ot, machnęłoby się i spowodowało...
...żeby ludzie nie śmiecili wszędzie, gdzie popadnie i nie wyrzucali worów śmieci w naturę
...żeby farba we wszystkich puszkach ze sprejami stała się niewidzialna i ta już na ścianach też
...żeby ludzie nie używali tak wulgarnego języka (przez 2 tygodnie w Polsce więcej słyszę przekleństw, niż przez resztę roku)
...żeby ci, co plują po chodnikach, nie pluli, a ci, co mają psy, zbierali po nich kupy
...żeby w biały dzień (i w ogóle nigdy) nie zataczali się po ulicach pijani i brudni menele, zaczepiający człowieka z prośbą o pieniądze
...żeby nie dało się zapalić papierosa, bo nie śmierdziałoby wtedy dymem i nie byłoby niedopałków na chodnikach, a i palacze by płucka podreperowali
...żeby bruki i kamulce na chodnikach zamieniły się w gładsze powierzchnie przyjazne obuwiu na obcasach (jako bonus ich pomysłodawcy mogą dostać w prezencie po miesiącu pracy w kamieniołomie; para nowych butów, jakie przywiozłam, jest do wyrzucenia, bo mam ściupane obcasy, a dodatkowo pod koniec kopytko wykręciło mi się do tego stopnia, że but pękł. A starałam się chodzić jak Monk, omijając szpary między kamieniami.)
...żeby ludzie częściej się uśmiechali i nosili weselsze ubrania (bo teraz większość kraju jest najwyraźniej w żałobie, sądząc po ogólnie noszonej czerni)
...i żeby sardynkowozy zwane ogólnie busikami doznały magicznego wydłużenia, by pasażerowie nie musieli podróżować w pozycji wiszącej :)

1 komentarz:

Rybiooka pisze...

Piękna Polska nasza....
Lista po której włączają się bulwersatory jest i tak krótka. Ale bardzo trafna, jeszcze wielu wody upłynie nim się to zmieni.