Nastrój nie bardzo świąteczny mam, bo jakoś co dzień coś nowego nieprzyjemnego się dzieje. Przykładowo wczoraj zjawiłam się w pracy i okazało się, że nie ma już szefa – został zwolniony. Świat zakładowy przewrócił mi się trochę do góry nogami, bo niby wszystko było fajnie i milusio, kulało się, jak złoto, cyferki rosły, gdzie miały rosnąć, a tu brzdęk. Nie uczestniczę za bardzo w zakładowych plotkach, co ma plusy dodatnie, bo się nie nastawiam negatywnie do ludzi na skutek obgadywania przez innych, ale są też plusy ujemne w postaci takich szoków. A plotkarze na pewno coś tam wcześniej wywęszyli.
W tej chwili druga asystentka pucuje szefowe biuro jakąś chemią – zdaje się, że usiłuje usunąć nawet najdrobniejsze ślady jego DNA. Jak zwykle przejawia nadgorliwość.
A dzisiaj na dzień dobry mam niezbyt miły email od klienta, który nie umie przysłać mi swojej maleńkiej reklamki (zrobił sobie ogłoszenie drobne, które nawet w postaci rara ma ponad 20 mega i nie chce przejść przez mail, a gość twierdzi, że nasze FTP jest popsute – a NIE jest). No i muszę do niego zadzwonić i pewnie wysłuchać jego brzęczenia.
Dla odstresowania od tego wszystkiego zrobiłam wczoraj domek dla Niki, która chciała domek mieć. Przynajmniej nad tym mam jaką taką kontrolę :)
2 komentarze:
aaaleeee .... ja też chcę taki mieć :))))))
no to ciach-ciach, kleju-kleju - i bedzie :) W sam raz zajecie na dlugie zimowe wieczory :)
Prześlij komentarz