Namieszałam lukrów różnokolorowych - tak się przedstawiało pole bitwy pod koniec procesu. Lukier tym razem - w przeciwieństwie do zeszłorocznego, nazbyt rzadkiego - zastygał pięknie, niemal na pędzlach.
Kilka ciastek nosi kolory akhem niepowtarzalne, jak kiedyś pisano na włóczkach: "odcień barwy niepowtarzalny". Mieszałam sobie i eksperymentowałam w barwach zupełnie nieświątecznych.
Z klasycznych kolorków mamy żółte gwiazdki...
...kilka gatunków choinek leśnych i światełkowych...
... misie większe, z białym lukrem...
...misie mniejsze, z gębami...
...i bałwanki, takoż gębiaste.
Nie mogłam zapomnieć o specjalnych, pomarańczowych pierniczkach dla Pisklaka:
Na kratkowej tacy suszą się ludki - malowanie rameczek jest mocno pracochłonne, ale bez nich to po prostu nie to samo.
Tuż obok ludków leżą sobie żółte liście, których związek ze świętami dla mnie samej nie jest jasny, ale się zrobiły i są.
Ha! I zwonki jeszcze.
Wreszcie mój ulubiony dyzajn - świece.
Dzięki nim T mógł wnieść wieczorem następujący talerz i oświadczyć, że to jest REBUS:
Myślałam, myślałam i nie wymyśliłam... a to KOLACJA PRZY ŚWIECACH!
5 komentarzy:
Ha ha, super!
No to się napierniczyłaś, ale efekt imponujący :-)
bajeczny efekt!!!
a na rozwiązanie rebusu w życiu bym nie wpadła:)))
bardzo apetyczne pierniczki. ślicznie będą wyglądać na drzewku.
Ty tytanko piernikowa:-) Niezła fabryka! Bałwany gębiaste są zabójcze, wszystkie inne piękne też zresztą. Całość wygląda jak z pracowni malarza:) A na kolacje były pierniczki, banan i... masło?...:-)
dzieki za smakowite komentarze :) Chyba dlatego fabryka piernikow odbywa sie raz w roku, bo czlowiek jest potem wyczerpany.
Chlopek moj mnie nieustannie zaskakuje - nawet po tyyyyylu latach wymysli rebus nie do zgadniecia. A na kolacje byl bladozolty ser, nie maslo :D (Chociaz jak zobaczylam zdjecie, to pomyslalam, ze na pewno ludzie pomysla, ze to maslo.)
Prześlij komentarz