Spakowałam się! W godzinę piętnaście. Została mi jeszcze łazienka i krafty. Założę się, że krafty zajmą więcej czasu :) Mężusiowi ugotowałam gulasz do zamrożenia, pakieciki lasagna siedzą już w chłodzie... Tylko stres obuwniczy był dziś wielki, bo poleciałam na ostatniochwilne zakupy i zasmucił mnie wielce fakt, że na moje szanowne kopytka chyba przestali robić buty. Letnie czy jesienne jeszcze się znajdzie, ale zimowe - kaplica. Mam podczas przymierzania poczucie kompletnej bezsilności, bo nie sądzę, że można jakoś rozmiar stóp zmniejszyć.
Chyba się od dzisiaj będę nazywała Kasia the Bigfoot albo Sasquatch :(
2 komentarze:
podróży szczęśliwej !!!!
To jaki masz rozmiar, ze tak trudno znalezc Ci buty? No i udanego pobytu w kraju-raju!
Prześlij komentarz